niedziela, 30 marca 2014

Rozdział 19

Krzyk nagle ustaje, bez zastanowienia budzę wszystkich. - Wstawajcie! Ej nie słyszycie?!- szarpie każdego po kolei, budząc ich. Zdezorientowani pytająco patrzą na mnie, bełkocąc co się stało.
- Słyszałam krzyki, coś się dzieje w lesie. Musimy iść, szybko!- odpieram zdecydowanie.
-Ale nic nie słyszałam, na pewno by mnie to obudziło, zdawało ci się- mówi rozbudzająca się Blanca.
- Wiem dobrze co słyszałam, nie wiem jak wy, ale ja idę to sprawdzić. Idzie ktoś ze mną?
- Zróbmy tak, ja pójdę z Julites, a wy tu zostańcie- proponuje Will. Niezbyt mi się uśmiecha wyprawa z nim, ale lepsze to niż siedzenie bezczynne. Sojusz przystaje na tę propozycje i już po chwili idziemy w stronę dobiegające niedawno krzyku.
- Takim tempem nie zdążymy- pośpieszam Willa.
-Spokojnie, to my jesteśmy łowcami, nie na odwrót- mówi łagodnym głosem chłopak. Oświetlam sobie drogę, jeszcze nie podążałam tą ścieżką. Roślinność jest tu zupełnie inna niż ta, którą widziałam wcześniej. Zauważam świeże ślady butów ktoś tu nie dawno był.
-Spójrz- pokazuję mu ślady. Podążamy w głąb lasu, uważnie się rozglądając. Krzyk zupełnie ustał, jest kompletna cisza. Ofiara uciekła, bo tak byłby huk armaty.. Dostrzegam na drzewie krew, jest to duża plama. Musiała dostać silny cios, lecz jeśli tak krwawi to z pewnością niedługo umrze. Albo będzie łatwym celem, jeśli ktoś ją napotka, zginie na miejscu.
-Poczekaj, tam ktoś chyba jest- szepce chłopak wskazując na prawo w stronę krzewów- spójrz. - Zauważam jakąś drobną skuloną postać, jest chyba tyłem do nas, najwidoczniej nas nie słyszy. Bezszelestnie podążamy w stronę tej osoby. Gdy jesteśmy już blisko zauważam, że jest to dziewczynka, mocno pokaleczona i poszarpana.
- Zgubiłaś się kochanie?-mówię słodkim głosem, na co ona odwraca się w moją stronę. Oświetlam jej twarz pochodnią, ma podrapaną twarz całą posiniaczoną, jej ciemne oczy są pełne bólu i dziecinnej niewinności. Ma może dwanaście lat, jest drobna i niepozorna.
-  Uciekajcie! Szybko! Zaraz tu będą- mówi przez łzy trzęsąc się ze strachu i z przerażenia  kucam koło niej, a Will uważnie się rozgląda.
- Kto? O czym ty mówisz? Kto cię skrzywdził?- zasypuję ją pytaniami, głaszcząc ją po głowie na znak, że jestem po jej stronie.
- Nie wiem, nic nie wiem, ale zaraz tu będą, szybko uciekajcie!-  krzyczy, ale zaraz się uspokaja, patrząc nieobecnym wzrokiem w dal. -Mama powinna zaraz przyjść... Tak... za chwilę....-powtarza te słowa non stop, pada na ziemie, głośno sapiąc. Dziewczyna postradała zmysły. Gdy wstaję posyłam jej ciepły uśmiech, nic się od niej nie dowiem, daję znak Willowi, aby zrobił swoje. I tak by umarła, a tak skróciliśmy jej cierpienie. Huk armaty, przerwał ciszę.
-Chodź stąd, pójdziemy po resztę i tu wrócimy. Możliwe, że zaraz zjawią się tu ciekawscy.- odpieram.
- Biegnij ja będę za tobą, będę  osłaniał, no dalej- gdy kończy mówić, ile sił w nogach biegnę w kierunku rogu. Nie jest łatwo biec razem z pochodnią, tak aby jej nie zgasić i jeszcze przy tym nie zbaczać z drogi. Myślałam, że nie daleko odeszliśmy. Droga dłuższy się niemiłosiernie. Odwracam się, Will trochę został w tyle. Obym tylko nie zabłądziła.
 Nie spodziewanie tracę grunt pod nogami... Spadam.
- Julites jak możesz się tak do mnie odzywać ?! Jestem twoją matką!
- Matką, która nie potrafi mnie wychować i zrozumieć !- krzyczę patrząc złowrogo w zatroskane oczy matki.
- Spójrz na Lukasa, on się stara!
- Stara się trafić na arenę, nie udawaj , że o tym nie wiesz...- syczę, kręcą głową niedowierzając, że ta osoba, która stoi przede mną nazywa się moją matką. 
- Dość!- próbuje mnie objąć, lecz wyrywam się.
- Zgłosi się, a jeśli umrze to będzie to tylko i wyłącznie twoja wina!- eksploduję wściekłością- wiesz, ja też się zgłoszę. Oboje zginiemy, co ty na to?- nie oczekując jej odpowiedzi wybiegam z domu. Automatycznie do moich oczu napływają łzy, zaczynam się znacznie zanosić. Nie chciałam tego powiedzieć, teraz przeklinam siebie za te słowa. Upadam na ziemie, walę pięścią z bezsilności. Tak. Bezsilność jest najgorsza, wiem, że ranię mamę, ale moja impulsywność czasami jest nie do okiełznania. Oczy mnie już pieką od płaczu, na pewno wyglądam strasznie, na szczęście nikt akurat tędy nie przechodził. Ocieram twarz i pewnym krokiem idę do Carline. Zajmuję mi to chwilę, gdyż byłam niedaleko jej domu. Pukam, a już po chwili otwierają się drzwi, w których staję blond włosa dziewczyna. Wiem, że o tej porze nie mam jej rodziców w domu, nie chciałabym aby zobaczyli mnie w takim stanie. Carline uśmiecha się smutno i pyta:
- Znowu?- idealnie wie, jakie miewam kłótnie z mamą. Nie odpowiadam, rzucam się w jej ramiona.
Ocknęłam się. Głowa mnie strasznie boli, ale to nie jest jedyny problem. Pochodnia, spadła na trawę i wywoła mały pożar. Ale ja jestem głupia, karcę się w myślach. Zaraz tu.....
- No proszę kogo my tu mamy? A gdzie twoja wataha?- idealnie znam ten głos...
To nie kto inny jak...
Siódemka...
Wstaję zaciskając nóż w dłoni, myślę szybko co mam zrobić. Widzę z tyłu jeszcze jedną dziewczyną, -mam na imię chyba Sally,  jest z jednym nożem, tak samo jak Siódemka.
- Straciłaś swoją pewność siebie?- pyta niedbale.
- A ty straciłaś trochę krwi? Musiałam mocno ranić, co? - odpowiadam oschle, próbując odwrócić jej uwagę, wyjmuję z tyłu mały nożyk szybko rzucając w drugą dziewczyną, ona upada.
I rozpętuję się piekło.
Padam na Siódemkę, starając przycisnąć jej ostrze do gardła. Szarpię się, jej dość silna, lecz daję jej radę. Chcąc wykonać już decydujący cios, coś odpycha mnie do tyłu powalając na ziemię, sytuacja zmienia się diametralnie, widząc broń skierowaną w moją stronę, zamieram.  Sally pada martwa na ziemię z nożem wbitym w plecy. Strzał z działa oznajmił drugą już śmierć w tak krótkim czasie.
Kto to? Nic nie widzę, rozglądam się uważnie, nic. Patrzę na Siódemkę, została jeszcze ona. Słyszę charakterystyczny dźwięk, odwracam się. Widzę coś jasnego, leci w moją stronę, to duża... Ogromna chmara owadów. Oznacza to tylko jedno.
Kłopoty.


______________________________________________________________

Witajcie!
Przepraszam i jeszcze raz przepraszam.
Możecie być na mnie źli, tylko nie obrażajcie się, plissssssssssssss.
Co u mnie? Byłam chora, wybór szkoły, dni otwarte, nauka, stres, kartkówki, sprawdziany. Ja nie wiem jak te tygodnie tak szybko lecą. Zaraz znowu poniedziałek, piątek i tak w kołu maaacieju.
Rozdział, wstęp do dalszej akcji heheheh.
Muszę Was zasmucić, ale nie wiem kiedy dodam rozdział, kwiecień/maj to będzie mega harówka i tyle się będzie działo i nie wiem kiedy będę mogła spokojnie sobie popisać.
Pewnie nie dodam rozdziału w kwietniu, może pod koniec.
Wybaczycie mi?
Pamiętajcie, że ja nie zapominam o Waszych  blogach, to, że nie komentuję, nie znaczy, że nie czytam. :) Będę nadrabiać w kom, obiecuję. ;d
Co Wam jeszcze chciałam przekazać? Hmmmm będę o wszystkim informować na bieżąco w aktualnościach. ;3
Przepraszam raz jeszcze, że piszę rzadko, ale nadrobię  i wynagrodzę to Wam! ;))

Trzymajcie się. ;>

12 komentarzy:

  1. Jest dużo błędów, powtórzeń, ale jak znajdziesz czas i przeczytasz wszystko jeszcze raz uważnie, na pewno je wyłapiesz
    Zachowanie Julites, gdy spotykają tą dziewczynę przypomina mi jakoś Clove, to pierwsze zdanie, które kieruje do niej
    "nie powinna być w takim miejscu" - miałam ochotę się roześmiać, gdy przeczytałam to zdanie. Ta oto Julites z żądzą mordu i wygranej, ta, którą przedstawiłaś wręcz nieludzką, nagle patrzy na dziewczynkę i można pomyśleć, że się nawet nad nią lituje. A kto powinien być w takim miejscu? - to pytanie od razu nasunęło mi się podczas przeczytania tego zdania.
    Raz, dwa, trzy
    Strasznie mieszasz czasy - przeszły - teraźniejszy - przeszły - teraźniejszy
    "rzucając w drugą dziewczyną, na co ona upada. " - to zdanie brzmi dla mnie trochę głupio i nielogicznie, wydaje mi się, że lepiej wyglądałoby bez tego "na co"
    Błędy strasznie rażą, zmieniają sens zdań i gdyby nie one ten rozdział byłby naprawdę dobry
    "Trwa to wszystko sekundy, chcąc wykonać już decydujący cios. " - kolejne dziwne zdanie
    Pozdrawiam serdecznie i życzę dobrego wyboru szkoły :) no i dużo weny i czasu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co znalazłam to poprawiam właśnie, pisałam to o pierwszej w nocy i takie są tego skutki. Wieeeeem mieszam czasy, ale nie jestem taką profesjonalistką jak Ty. ;)
      Brakuję mi jeszcze kilku lat do takiego stylu pisanie jaki Ty posiadasz Lily. Podziwiam Cię, że mimo przygotowań do matury masz czas na pisanie.
      Dziękuję za to, że zawsze piszesz szczerze, uwielbiam Cię za to. ;)
      Również pozdrawiam.

      Usuń
    2. W takim razie wybaczam, jeśli pisze się o pierwszej w nocy, to wszelkie błędy są usprawiedliwione xD
      żadna ze mnie profesjonalistka, sama czasem też się przyłapuje na pisaniu w przeszłym :p i na robieniu mnóstwa błędów... i na tym, że to, co napisałam nadaje się tylko do tego, by to jak najszybciej spalić i nigdy nie widzieć więcej na oczy...
      Nie mam zupełnie, ale czasem po prostu muszę się oderwać od nauki :)
      Bezpośredniość i szczerość - to moje dwie największe wado-zalety xp

      Usuń
  2. Świetny rozdział. :) Ciekawe, gdzie się podział Will? Zostawił ją na pastwę losu?
    Wyłapałam parę litewrówek i źle ułożone zdania, ale mino wszystko jest dobrze. Ja mam podobnie, też zmieniam sens zdania, więc nie jesteś sama.
    Życzę dużo weny, czasu i miłego wieczoru.
    Pozdrawiam.
    Ps.: Zapraszam na mojego bloga: zemsta1opowiadanie.blogspot.com. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyjaśnienia będę w następnym rozdziale. ;)
      Dziękuję ślicznie za komentarz, również pozdrawiam.

      Usuń
  3. Wow, uwielbiam igrzyska, dlatego bardzo wciągnęło mnie to opowiadanie, czekam na dalsze rozdziały <3 Zapraszam również do siebie na thisworldscaresmee.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział przyjemny :p
    Trochę się na niego wyczekałam dobrze, że w końcu się pojawił.
    Ta scena z dziewczynką, chociaż wzruszająca, Julites jednak nie pasowała mi do tej sceny, wyobrażam ją sobie jako zawodowca, a nie jako osobę, która, przejmuje się dzieckiem, zaskoczyłaś mnie tym.
    Nie wiem czy nie pamiętam, czy też nie wspominałaś prędzej o Lukasie, w ogóle nie pamiętam niczego o jej rodzinie, w tym wieku mieć już problemy z pamięcią, straszne :P Wracając do tematu, to chyba moja ulubiona cześć tego rozdziału, pokazała w tym krótkim fragmencie, w jakim domu żyła, co było ważne dla jej rodziny, oraz jej przyjaźń( o której też już nie pamiętałam, muszę zaaplikować sobie chyba coś na pamięć :D )
    Kto uratował jej życie ?? No i gdzie podziewał się Will, on sobie robi przechadzki, a ona ma kłopoty, typowy facet :D
    I w ogóle te owady, co z nimi ? Dlaczego są takie groźne, pewnie zmutowane, a jak :P
    Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam :P
    _______
    Jak będziesz mieć czas to zajrzyj : http://say-something-123.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, ale się rozpisałaś. ;d
      O rodzinę była mowa w pierwszych rozdziałach, było to aż rok temu ;o, więc się nie dziwię, że mało pamiętasz ;d
      Ten czas tak szybko leci xd
      Dziękuję za Twój komentarz, pozdrawiam. ;))

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejuu dziewczyno... Masz talent do pisania. Też sobie taki życzę. :D Oczywiście są błędy, ale są one tak bardzo nie ważne. Proszę Cię nie myśl tylko, że tak piszę, bo chcę reklamować bloga.
    Możesz zerknąć jeśli masz czas, dopiero co zaczęłam :)
    http://mortalmasterwenadimon.blogspot.com/
    Z góry dzięki i naprawdę świetna jesteś. :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam!
    Fantastyczny rozdział! Talent, masz talent, pomimo, iż są błędy, czy błędnie ułożone zdania, ale to nie ważne: każdemu się zdarzy. Nie mogę się doczekać, aż zobaczę kolejny. :)
    _____________

    Zapraszam też na mojego bloga: http://monika-opowiadanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Jestem ciekawa Waszej opinie, więc proszę o komentarze.

Serdecznie polecam