piątek, 7 czerwca 2013

Rozdział 7

 Przepraszam, że rozdział taki krótki, ale w ogóle nie mam czasu. Ostatnio wyjazd do Berlina i inne pierdoły, które uniemożliwiały mi odwiedzanie bloga. Mam już napisane kolejne 10 rozdziałów i z pomocą Justyny, która dzielnie sprawdza moje wypociny.
To zapraszam do czytania, krótkiego i mało ciekawego rozdziału.
___________________________________________
Po przyczepieniu kartki z numerem dystryktu do stroju, wchodzę do sali pełnej już trybutów. Następnie kobieta o imieniu Atala objaśnia nam zasady szkolenia. Nie wolno nam symulować bójek z innymi trybutami, do tego mamy wyszkolonych asystentów. Zauważam, że wiele osób uważnie mnie obserwuje. Jedni się uśmiechają, a jedni wyglądają, jakby mnie chcieli zabić wzrokiem. Wynika to pewnie z tego, że przyćmiłam ich na paradzie. Gdy Atala kończy odczytać stanowiska, idę potrenować strzelanie z łuku. Jestem zadowolona z tego, iż całkiem nieźle mi to wychodzi. Po kilku udanych strzałach, ruszam poćwiczyć wspinaczkę, kto wie jaka arena nas czeka. Przyznam szczerze, że nie jest to taki łatwe. Zmęczona idę odpocząć przy stanowisku z węzłami. Znam kilka podstawowych, lecz przydałby się poznać kilka nowych.
- Witaj - słyszę głos zza pleców.
- Hej - odwracam się i widzę umięśnionego chłopaka
- Jestem Mick z jedynki, a ty to wiadomo, słynna Julites - mówi szeroko się uśmiechając.
- Co cię do mnie sprowadza? - pytam retorycznie, bo idealnie wiem o co mu chodzi.
- No tego, chciałabyś ze mną i pozostałą trójką sojusz ? - pyta.
- Jasne - odpowiadam.
- To chodź do nas - mówi i obejmuje mnie, co bardzo mnie irytuje
- Patrzcie kogo przyprowadziłem - zwraca się Mick do grupki siedzącej na ławce.
- Jestem Blanca, a to Nicole i Will z dwójki - mówi i wskazuję wysportowaną dziewczyną wygląda na mój rocznik, ale może się mylę. Chłopak ma około czternaście lat, na pozór wygląda przeciętnie, lecz kto wie jakie ma umiejętności. Sama Blanca ma pewnie z siedemnaście lat, jest wysoką brunetką. Na pewno będzie groźnym przeciwnikiem, nawet jeśli teraz zawrzemy sojusz, to i tak nie zmienia faktu, że będziemy prędzej czy później go zerwać i się pozabijać.
- W czym jesteście dobrzy? - pytam.
- Ja w strzelaniu z łuku, lecz zauważyłam, że ty też jesteś dobra - mówi Nicole.
- A ja całkiem sobie radzę z oszczepami i toporami - dodaję Will.
- A my z Blancą, specjalizujemy się w walkach wręcz - mówi Mick.
- A ty? - pyta mnie zaciekawiona Nicole
- Szybko biegam, dobrze rzucam nożami, w miarę sprawnie się wspinam i jak wcześniej mówiłaś potrafię strzelać z łuku. - chwalę się
- No to chodźmy do stanowiska z nożami - mówi Blanca. Pewnie chcę mnie sprawdzić, czy moje słowa nie są puste. Lecz ja jej udowodnię, że ma się czego obawiać w przyszłości. Pokazuję im jak rzucam, dobrze mi idzie kilka razy udało mi się trafić w środek. Dla popisu robię salto w przód i rzucam celnie w tarcze.
- Genialnie! - mówi Mick, a reszta sojuszników klaszcze. Widzę jak pozostali trybuci patrzą na mnie ze strachem. I o to chodziło. Następnie udajemy się sali obok na wspólny posiłek. Wszyscy razem zasiadamy i delektujemy się różnymi smakołykami. Jak na zawodowców wydają się całkiem sympatyczni. Wiem, że to mogą być tylko pozory, ale na razie się nad tym nie zastanawiam. Rozmawiamy o strategii na igrzyskach, staramy się parę rzeczy ustalić, warto się już przygotowywać.
- Julites, ty szybko biegasz, więc mogłabyś gonić tych co będą od razu uciekać, weźmiesz broń i od razu będziesz za nimi biegła. Co Ty na to? - mówi szeptem Blanca.
- No dobra – odpowiadam.
- Ja z Mickiem i Will'em będziemy przy rogu, a z tobą też może uczestniczyć w sumie Nicole, też szybko biega, będą większe szanse, że ich wyłapiecie. Gdy się ściemni, rozpalimy ognisko abyście mogły nas znaleźć. - tłumaczy Blanca.
- No to tak: ja z Julites będziemy w teranie, a wy przy rogu, zgarniecie łupy i wszyscy spotkamy się na kolacji. - podsumowuje Nicole
- Zgadza się - mówi dotąd milczący Will.
- Nie oszczędzajcie nikogo - dodaję Mick. Po posiłku wracamy na sale i zmierzamy teraz poćwiczyć trochę teorię. Udajemy się do stanowiska z roślinami, które można spotkać na różnych ternach, uczymy się je rozpoznawać i rozróżniać je od trujących. Zaciekawia mnie kwiatek wyglądający jak agrest, lecz jest całkowicie bezbarwny rośnie przy drzewach. Jedna kropla soku z tej rośliny a śmierć jak gwarantowana. Następnie uczymy się rozpalać ognisko bez użycia zapałek, budować szałasy oraz zastawiać wnyki na zwierzęta jak i na ludzi. Obserwuję innych trybutów, nie są obdarzeni praktycznie żadnymi zdolnościami, co po nie którzy ledwo utrzymują łuk w ręku. Zauważyłam, że sporo osób dziś nie przyszło na zajęcie, nie miałam okazji po obserwować dziewczyny z siódemki. Jestem pewna, że coś się za tym kryje.
 Równo o 19 odbiera mnie z treningu Brites. Zadowolona oznajmiam jej, że mam szanse.

Serdecznie polecam