niedziela, 22 września 2013

Rozdział 12

Siadamy wszyscy na czarnej skórzanej kanapie i zaczynamy oglądać relacje na dużym telewizorze zawieszonym na ścianie.
- Witam na ogłoszeniu wyników z pokazów indywidualnych. Każdy z trybutów został oceniony w skali  od 1-12- oznajmia Claudius Templesmith. Najpierw widzimy zdjęcie trybuta a potem jego ocenę, jak zwykle zaczynają od pierwszego dystryktu. Jako pierwsze pojawiło się zdjęcie Mike, zdobył dziesiątkę, Blanca dziewiątkę tak samo jak Nicole i Will. Po chwili pojawia się zdjęcie Karlsa, widzę jak z napięciem przygląda się w telewizor.
- Osiem ! - woła spiker. Każdy chwali go za wynik z wyjątkiem mnie i Finnicka za co jestem mu bardzo wdzięczna.
- Julites Crebs zdobywa...- wytężam słuch i wzrok - dziewięć!
- Brawo!- krzyczy Brites klepiąc mnie po ramieniu.
- Dobrze się spisałaś słonko - mówi zadowolona Niki. Jestem jednocześnie szczęśliwa i zła. Karls celowo nie chodził na treningi, maskował się tylko dlatego, aby nie zwracać na siebie uwagi. Widać, że nie objął  żadnej wyjątkowo trudnej to rozszyfrowania taktyki, jest gotowy na Igrzyska, tego jestem pewna. Miałam już wyjść, lecz uświadamiam sobie, że relacja się jeszcze nie skończyła. Po jakimś czasie pojawia się fotografia dziewczyny z Siódemki.
-Rousie Kynes z Siódmego Dystryktu zdobywa... Dziesięć ! - oznajmia prezenter ze sztucznym uśmiechem namalowanym na twarzy.  Nie wierzę, jest lepsza ode mnie. Co ona takiego pokazała ? Czuję jak czerwienieją mi policzki ze złości, nerwowo wbijam paznokcie w kanapę. Kika minut potem widzimy zdjęcie chłopaka z dziesiątki, o nim wspomniała Nicole na treningu, on też zdobył dziesiątkę. Miała rację, że jego trzeba się będzie obawiać, sprawia to, że jeszcze bardziej podnosi mi się ciśnienie.
    Zaciekawia mnie to, że każdy obrał taktykę, unikania treningów i przybywania z innymi trybutami. Co to ma wszystko znaczyć? Powinno być tak, że każdy powinien się szczycić umiejętnościami, zastraszać innych. To mi się w ogóle nie układa w logiczną całość, wszystko to jest takie tajemnicze i dziwne.
- Nie cieszysz się? - pyta Finnick uważnie mi się przyglądając.
- Myślałam, że lepiej mnie ocenią - odpieram. Wychodzę zamyślona z salonu, przebieram się w atłasową piżamę i kładę do łóżka. Zastanawiam się, co skłoniło Karlsa do podjęcia takiej taktyki i o co mu chodziło podczas śniadania. Ale dobra nie ma co nad tym rozmyślać może być nie wiadomo jak uzdolniony, dorwę go i tak.

                                                                                ~*~
Przekręcam się z boku na bok, mijają godziny a ja nie mogę spać. Postanawiam pójść do Nicole, chyba nam wolno się przemieszczać w nocy, a poza tym co mi mogą zrobić. Zakładam beżowy szlafrok i ruszam do windy. Zjeżdżam na drugie piętro, na korytarzu jest zupełnie ciemno, lecz po chwili zauważam, że w którymś pokoju świeci się światło. Podchodzę tam i zerkam w dziurkę od klucza. Na szczęście to pokoju Nicole, bez zastanowienia pukam do drzwi.
- Proszę- wchodzę do pokoju i od razu się do niej przytulam.
- Co ty tu robisz? - pyta zdziwiona, jej oczy są pełne smutku i niepokoju. Tuląc ją dostrzegam jaka jest chuda i mała a do tego bezbronna.
- Nie mogłam usnąć, chciałam z kimś porozmawiać i oto jestem- mówię siadając na jej łóżku. Kątem oka dostrzegam bogate zdobienia jej pokoju, jest o wiele ładniejszy od mojego. Dominują tutaj jasne ciepłe barwy a oświetlenie sprawia, że pokój wydaję się jeszcze bardziej przytulny.
- Obie zdobyłyśmy dziewiątki, cieszysz się ?- uśmiecha się szeroko.
- Mogło być lepiej, ale nie narzekam. Widzę, że ty również nie możesz spać.
- Tak... Zastanawiam się nad wynikami kilku osób - mówi cicho podkulając nogi do siebie.
- No właśnie miałam to samo powiedzieć. Kurczę miałaś rację co do chłopaka z dziesiątki - odpieram mało entuzjastycznym tonem.
- Nie wydaję ci się to trochę podejrzane ? - pyta spoglądając mi w oczy.
- To jest bardzo podejrzane, zobacz Karls też nie chodził na treningi a dostał ósemkę.
- Ciekawe co takiego ukrywają - mówi Nicole.
- Dowiemy się na arenie - oznajmiam, kończąc tym temat o wynikach. Rozmawiamy w najlepsza do późna w nocy, przez ten czas czułam się jakbym była w towarzystwie najbliższej mi osoby. Czy to nie jest paradoksalne, przecież my obie nie możemy żyć, jedna z nas umrze aby ta druga mogła wrócić do domu. . Ale przez ten cały czas, nie zważamy na to, cieszymy się chwilę, przecież tylko to nam zostało. Chwila ta, w której możemy przez ułamek czasu poczuć się normalnie jest bezcenna, nie długo takich momentów już nie będzie.
   Po zjedzeniu kilku wybornych tabliczek czekolady i innych łakociach obie stwierdzamy, że czas iść spać. Nicole odprowadza mnie chwiejnym krokiem, przecierając oczy ze zmęczenia. Przy drzwiach raz jeszcze mnie obejmuje.
- Dziękuje ci- odpiera swoim aksamitnym głosem, który teraz jest lekko zaspany.
- Dobranoc- żegnam się i wychodzę. W głębi duszy, jestem zadowolona ze swoich zdolności aktorskich, ten pokaz mi wyjątkowo wyszedł. Jednakże muszę przyznać, że ten wieczór był wyjątkowy, mimo, że z mojej strony udawany.  Ponownie windą wjeżdżam na czwarte piętro, udając się do swojego pokoju, czuję, że ktoś łapie mnie w pasie i przyciąga do ściany.
- Gdzie byłaś? - rozpoznaję głos Finnicka
- Lunatykowałam - śmieje się cicho, spoglądając w jego oczy oświetlane blaskiem świateł odbijającymi się z okna.
- Kłamczucha ! - uśmiecha się, nadal obejmując mnie.
- Oj nie mogę spać - mówię.
- To teraz zapraszam do mnie, bo inaczej powiem komu trzeba, że chodzisz sobie po nocy- śmieję się mentor, gdyż wie, że wygrał. Finnick ma ogromny pokój, ściany są pokryte srebrną tapetą w różne wzorki. Całe pomieszczenie jest pełne luksusu, a na dodatek ma piękny balkon cały dla siebie. Zamawiamy po kubku pełnej gorącej herbaty i wychodzimy na taras. Siadamy na ławeczce, która stoi na przeciw rozgwieżdżonemu sklepieniu, które wyjątkowo dziś jest bardzo piękne. Zapartym tchem połykam wzrokiem każdy skrawek nocnego nieba, zapamiętując je dogłębnie. W milczeniu siedzimy tak przez jakiś czas, ta chwila jest tak magiczna, że odpływam tonąc w marzeniach, po które nie długo stanie mi sięgnąć.
- Idę spać- odpieram i raczę go uśmiechem. 
- Dobranoc Juli - wstaję  i całuję mnie w policzek. Jeszcze raz spoglądam na niego i ruszam prosto do swojego pokoju, oblana rumieńcem i z dziwnym nieznanym mi odczuciem.



_________________________________________________________________________

Witajcie!
Jestem chora i przepraszam, za błędy, jak będzie już wszystko ze mną ok to go sprawdzę.
Jak Wam się podoba tak ogólnie ten rozdział i jak dotychczas oceniacie Julites, chodzi mi o charakter i zachowanie. Jestem bardzo tego ciekawa ;)
A poza tym, jak radzicie sobie w szkole ?

niedziela, 1 września 2013

Rozdział 11

Zjeżdżamy do podziemi, gdzie znajduję się sala treningowa. Wchodzę tam jako ostatnia, wszyscy inni już siedzą na skórzanych kanapach ustawionych przy ścianie. Po kolei zaczynając od pierwszego dystryktu, będziemy wzywani na testy. Siadam obok Nicole, która wyraźnie jest niespokojna całą tą sytuacją.
- Zestresowana ?- pytam od niechcenia siląc się na uprzejmy ton.
- Trochę, a ty ?- odpowiada patrząc się w punkt w oddali, nerwowo wyginając palce.
- Szczerze? To nie- odpieram obojętnie, uważnie obserwując moją rozmówczynie. Jej  blond włosy są spięte w luźnego warkocza. Oczy ma wyraźnie podkrążone, na pewno nie spała całą noc. Zadziwia mnie to, że nie stara się zakryć swojego zestresowanie, przecież jest zawodowcem powinna stwarzać pozory. Z jednej strony podziwiam ją za to, że jest naturalna, nie udaję kogoś kim nie jest, lecz z drugiej, Igrzyska nie są dla takich ludzi, tu nie ma miejsca na strach a jeżeli już się to okazuję, to prędzej czy później zostanie to wykorzystane przeciwko tobie. Nicole ma to do siebie, że jest z bogatego dystryktu i ma zapewniony sojusz i może sobie pozwolić na chwilę słabości. Rozglądam się po sali, wszyscy milczą od czasu do czasu słychać jakieś pomruki  czy przyspieszone oddechy. Ja zachowuję kamienną twarz z dumną postawą siedzę i co raz miażdżę przeciwników swoim wzrokiem.
- Nicole Sywens- oznajmia automatyczny głos jakieś kobiety.
- Powodzenia - mówię i klępie ją po ramieniu.
- Nie dziękuję - uśmiecha się smutno i rusza w stronę drzwi prowadzących na salę. Próbuje, wymyślić czym mogłabym zaskoczyć sponsorów i organizatorów. Nic nie przychodzi mi do głowy, będę musiała iść na żywioł. Tylko najgorsze jest to, że od tego zależą moje dalsze losy. Dzięki temu na arenie w sytuacji kryzysowej, będę mogła liczyć na podarunek od sponsorów, bez tego ani rusz. A kto wie co mnie tam spotka, może bez ich pomocy w ogóle nie będzie się dało przeżyć? Mija już dobra godzina w tym czasie trybuci z Trójki zostali wywołani, teraz czas na moją kolej.
- Julites Crebs - odzywa się ponownie ten sam głos co wcześniej. Wstaję z wygodnej kanapy, wyprostowuję się i skupiona wchodzę do sali. Jest to zupełnie inne pomieszczenie, niż dotąd trenowaliśmy. Sala ta jest duża a po dwóch przeciwnych stronach są ustawione trybuny na których siedzą oceniający. Po całej sali są umieszczone sprzęty do różnego rodzaju pokazów.
- Julites Crebs, dystrykt Czwarty - przedstawiam się i delikatnie pochylam głowę. Zaczynam od tego, że podchodzę do stanowiska z łukami kilka razy celnie strzelam do tarczy. Jestem z tego bardzo zadowolona, że opanowałam tą umiejętność. Następnie ruszam do stołu z nożami, znajdują się tu różnego rodzaju ostrza, wybieram ten, którym ćwiczyłam już wcześniej, kilka razy rzucam z zamkniętymi oczami, gdzie udaję mi celnie trafić, robię wiele przewrotów i z takiej pozycji również trafiam celnie. Widzę jak z aprobatą organizatorzy kiwają głowami co dodaję mi znacznie więcej pewności siebie. Zdaję sobie sprawę, że mój czas zaraz może dobiec końca. I na  koniec podchodzę do stanowiska z ciężką bronią, biorę ostry topór, rozpędzam się teraz mogę pokazać, jaka jestem zręczna i szybka z zawrotną prędkością obcinam głowy manekinom umieszczonym po całej długości sali. Na ostanie kukły skaczę i niszczę je dogłębnie. Słyszę, że ktoś klaszcze i mówi :
- Dziękujemy, możesz iść- kłaniam się i wychodzę innymi drzwiami niż wchodziłam, idę do windy i po chwili już jestem na swoim piętrzę.
- Jak ci poszło słonko ? - pyta podekscytowana opiekunka.
-Okażę się podczas wyników- odpieram.
- Racja, racja. Pewnie jesteś zmęczona - mówi zmartwiona, poprawiając przy tym swoją perukę, którą dzisiaj ma w kolorze intensywnego różu.
- Nie, pójdę do swojego pokoju, zawołaj mnie na kolację - odpowiadam znudzona
- Oczywiście, idź kochana- siadam w pokoju na łóżku i rozmyślam. Mam nadzieję, że zadowolił ich mój występ. Pokazałam, to na co mnie stać,a jeśli im to nie wystarczy? A co będzie jak dostanę niską ocenę ? Nie, no w sumie to nie jest możliwe. Jeśli nie spodobał im się mój pokaz, to jeszcze obserwowali mnie podczas treningów. A na ostatnim treningu bardzo intensywnie ćwiczyłam, popisywałam się, nie mogło im to umknąć.
Po jakimś czasie stwierdzam, że czas się przygotować do kolacji. Wykąpana, nakładam czerwoną sukienkę sięgającą mi do kolan, rozczesuję włosy i zostawiam je rozpuszczone. Przypominam sobie o swoim talizmanie kompletnie o nim zapomniałam, leży na moim stoliku nocnym, biorę go do ręki i uważnie mu się przyglądam, to jedyne co mam co przypomina mi dom. Tutaj wszystko jest takie obce, to nie mój świat.
- Julites, kolacja !- woła Brites -przy stole już wszyscy oprócz Karlsa, dzisiaj kolację jadzą  nawet z nami  Niki i ekipa przygotowywacza. Siadam obok mojej stylistki, a ona od razu zasypuję mnie lawiną pytań.
- No to jak Ci poszło?  Wszyscy jesteśmy bardzo ciekawi.
- Okaże się, nie chcę zapeszać - odpowiadam. Stylistka kiwa głową, a ja nakładam sobie dużą porcję puree z kurczakiem. To moje ostatnie dni, gdzie mam takie luksusy, wiec nie żałuję sobie dokładek. Po daniu głównym, wjeżdża ogromny tort czekoladowy. Jest obsypany truskawkami i innymi owocami, których nie znam, w środku znajduję się aksamitny krem, który rozpływa się w ustach. Zjadam kilka kawałków i popijam to wszystko sokiem porzeczkowym.
- Jutro wywiady, wiesz mam już pomysł na twoją kreację - mówi Niki popijająca wino.
- Jaki pomysł ? - pytam zaciekawiona.
- Dowiesz się wszystkiego jutro, ale uwierz mi będzie cudownie!- odpowiada tajemniczo. Już się boję tego jej pomysłu, chodź sukienka i wykreowanie mnie na królową mórz powiodła się. To może i tym razem moja kreacja będzie piękna, no ale po Niki się można wszystkiego spodziewać. Ale przyznać muszę, że bardzo jestem ciekawa jak będę jutro wyglądać. Mam ochotę się jeszcze jej trochę podpytać o szczegóły, lecz Brites oznajmia :
- Chodźmy obejrzeć w telewizji ogłoszenie wyników !



___________________________________________
Witajcie !
Mamy już pierwszy września, nie wiem kiedy to zleciało. Tak mi się nie chcę, znowu wracać do szkoły, chętnie bym jeszcze posiedziała z miesiąc w domu. Ale pewnie każdy tak z Was ma. Kochani muszę poinformować, że rozdziały będą pojawiać się raz do dwóch razy na miesiąc ( mam nadzieję, że i tak będziesz mnie odwiedzać). Ten rok szkolny będzie ciężki i  muszę się przyłożyć do nauki. Co do rozdziały mam do niego mieszane uczucia, ale o opinię proszę w komentarzach. Coraz bardziej zbliżamy się do premiery  " W pierścieniu ognia" a ja nadal nie mam z kim na to iść, gdyż nikt z moich znajomych nie czytał, nie oglądał, lub nie lubi takich filmów, dziwne nie?
Dobra kochani, kończę swój monolog. Życzę Wam powodzenie w nowym roku szkolnym i mam nadzieję, że mimo nowych zajęć, nadal będziemy w kontakcie. :)


Serdecznie polecam