poniedziałek, 25 lutego 2013

Rozdział 2

- Witajcie, witajcie, witajcie ! - szczebiocze Brites, tym swoim wymyślnym akcentem.- Wesołych Igrzysk  i niech los zawsze wam sprzyja ! - kontynuuje. Następnie pokazuje nam  film  z Kapitolu. O tym, że więcej państwo nie dopuści do buntu i za wolność trzeba surowo zapłacić.
-Jaką tam wolność - myślę.  Jak wysyłają nas na Igrzyska, po to aby dzieci się po zabiały, kontrolują nasze życie, surowo każą za złamanie chodź jednej z zasad, które są destrukcyjnie nadzorowane przez władze.  Rzygać mi chcę na tą całą ich  "dobroć".  Po irytowana rozglądam się wśród tłumu. Dostrzegam Matey'a, uśmiecha się do mnie, poczułam się trochę lepiej, ale akurat w tym momencie Brites oznajmia, że czas na losowanie trybutów na sześćdziesiąte siódmą edycję Igrzysk. Czuję jak serce szybciej mi bije...
- Panie mają pierwszeństwo ! - oznajmia i następnie miesza ręką w kuli.
- Jest dobrze, dobrze.. - próbuję się opanować- nie, nic nie jest...- czas jakby się zatrzymał, sekundy trwają jakby wieczność, czuję jak zimny pot otula moje ciało, każdy z moich mięśni jest spięty. Unoszę głowę do góry, prosząc aby się to skończyło, chcę już do domu..
- Julites Crebs ! - woła wesoło. - Gdzie jesteś kochana? - pyta i rozgląda się wśród tłumu. Dopada mnie straszna panika.
-Od tej pory musisz grać - uspokajam się w myślach. Przybieram minę obojętnej i znudzonej tą całą sytuacją póki mnie jeszcze kamery nie pokazały na wielkich ekranach. A potem w otoczeniu strażników idę na scenę.
- Są jacyś ochotnicy?- pyta. Czemu akurat teraz nikt nie chce się zgłosić, jest tyle osiemnastoletnich dobrze wyszkolonych dziewczyn, czemu tego nie zrobią? Czemu.. Nikt się nie zgłasza, pewnie każdy stwierdził, że ja jak inne moje rówieśniczki, jestem idealnie przygotowana., więc nie ma sensu się poświęcać. Teraz już nie ma wyboru, nic się nie zmieni. Jadę na Igrzyska.
- Cóż, teraz czas na panów - mówi i ponownie losuje w kolejnej kuli.
 - Karl Pireson!- woła. Ha. Jak to dobrze, że to on. Akurat on na taki los zasługuje. Cieszę się będę miała okazję zmierzyć się z nim na arenie, od dziecka go nienawidziłam. Wiele razy mnie obrażał przed innymi, raz mnie nawet pobił, tylko dlatego, że nie zeszłam mu z drogi.  Pamiętam jak dziś, gdy Matey stanął w mojej obronie. Właśnie w ten sposób się poznaliśmy i od tego czasu byliśmy nie rozłączni . Idealnie czuliśmy się w swoim towarzystwie. Z zamyślenia wyrywa mnie Brites, która każę nam uścisnąć sobie dłonie. Z pogardą spoglądam w jego przestraszone oczy.
- Oh jakie to smutne, stracił swoją całą pewność siebie- myślę. Niech wie, że zginie z mojej ręki. Nie zawaham się użyć, noża jak będę miała pierwszą lepszą szanse aby to zrobić podczas gry. Ta myśl trochę poprawia mi stan ducha.
- Oto nasi trybuci, którzy z dumą będą reprezentować dystrykt Czwarty! - mówi radośnie opiekunka. Czuje czyjeś dłonie na plecach, to strażnicy. Prowadzą nas do Pałacu Sprawiedliwości. Gdzie będziemy mieli chwile na pożegnanie z bliskimi. Zaprowadzają mnie do pokoju, gdzie stoją dwie skórzane czarne kanapy i jeden mały fotel, a wszystkie dodatki są idealnie dopasowane. Nie muszę długo czekać, po chwili przychodzą do mnie rodzice z Lukasem.
- Wiedziałam!- krzyczy od progu roztrzęsiona mama.
- Będzie dobrze.. - uspokajam ją. Co za ironia losu, jestem bardziej opanowana od mamy.
- Myślałam, że się zgłosisz albo cię wybiorą nie przeżyłabym gdybyśmy mieli razem walczyć- mówię do Lukasa, który jest wyraźnie zły i smutny zaistniałej sytuacji.
- Przeszło mi to przez myśl, ale nie. Nie zrobiłbym tego, teraz sobie dopiero uświadomiłem co cię czeka- odpowiada, patrząc na mnie uważnie.
- Czeka mnie piekło... - mówię cicho, spuszczając wzrok na podłogę.
- Przestań już, szybko biegasz, zdobędziesz jakąś broń, najlepiej jakby to były noże. Dasz sobie radę mała- mówi Lukas, podbierając mnie na duchu.
- Wiem - staram się odpowiedź pewnym głosem. Aby podbudować trochę mamę, chodź przychodzi mi to trudno. Najchętniej bym się gdzieś zaszyła, żebym mogła w spokoju się wypłakać. Podchodzę do mamy i mocno ją przytulam i tak trwamy do chwili gdy przychodzi strażnik oznajmiając, że już koniec czasu.
- Trzymaj się- mówi cichym głosem tata i całuję mnie w czoło. Następnie wychodzą, długo nie muszę czekać na kolejną osobę. Tym razem jest to Carline.
- Bądź dzielna, możesz wygrać - mówi od progu przyjaciółka, łagodnym tonem patrząc mi w oczy.
- Nie, nie mogę. Będą tam zawodowcy, zawsze ktoś z nich wygrywa - odpieram.
- Zapominasz, że ty też jesteś z zawodowego dystryktu. Będą chcieli zawrzeć z tobą sojusz, zgodzisz się. Będziesz miała w ten sposób większe szanse. Jakoś to będzie Juli - pociesza mnie Carline.
- Zobaczymy - szepce. Mocno mnie przytula i następnie wychodzi ze strażnikiem. Wyglądam przez okno, chcę jeszcze przez chwilę popatrzeć na Czwórkę. Jestem cała roztrzęsiona i tak okropnie chcę mi się płakać. Moje życie może się skończyć za tydzień czy dwa. Tam myśl sprawia, że poczułam się słabo. Mało nie upadłam, lecz ktoś mnie łapie. To Matey.
- Usiądź - mówi ciepłym głosem i prowadzi mnie na kanapę - Będzie dobrze - kontynuuje.
- Matey, ja za niedługo będę martwa. Nic nie jest dobrze, nie dam sobie rady - mówię spoglądając w jego dobre czekoladowe oczy.
- Juli, jesteś silna. Wygraj, zrób to dla rodziny, zrób to dla mnie - odpowiada cicho Matey. Mocno mnie przytula i całuję mnie w policzek. Tak bardzo bym chciała aby Matey posiedział jeszcze ze mną, lecz niestety po chwili wychodzi gdy czas odwiedzin dobiegł końca.
I ponownie zostaję sama.
___________________________________________________________
Rozdział taki sobie, dodaję go z racji tego, że Jennifer dostała Oscara.
Bo ten rozdział zamierzałam dodać w czwartek, no ale macie go dzisiaj.
Komentujcie.

niedziela, 24 lutego 2013

Nominacja

Drugi rozdział już napisany. Jutro możliwe, że dodam.
*******
Zostałam nominowana do Liebster Awar przez ( http://julus-world.blogspot.com/p/nominacie.html) dziękuje bardzo :3
Nominacja pozwala blogom takim jak ja zdobyć więcej obserwatorów i daje możliwość rozpowszechnienia. Jak ktoś Cię nominuję, należy odpowiedzieć na jego 11 pytań a na następnie Ty nominujesz kolejne 11 osób ( nie można nominować osoby, która Ciebie nominowała) oraz Ty też zadajesz 11 pytań.

Odpowiedzi na pytania, które mi zadałaś :

O czym masz bloga?

Mój blog jest to historią o Julites, nie chcę za wiele zdradzać, bo nie będzie przyjemności z czytania. Z racji tego, że dodałam tylko jeden rozdział, więcej nie powiem ;)

Twój ulubiony kolor?

Fiolet.

Czemu założyłaś bloga ?

Założyłam, ponieważ interesuje mnie fanfiction o Igrzyskach Śmierci i sama chciałam spróbować właśnie w tym swoich sił.

Co robisz w wolnym czasie?

Czytam dużo książek, wychodzę ze znajomymi.

Jaki gatunek filmowy lubisz najbardziej?

Uwielbiam filmy obyczajowe i komedie.

Twoja ulubiona książka?

To chyba wiadome, " Igrzyska Śmierci".

Masz rodzeństwo ?

Owszem, mam.

Jakiej muzyki słuchasz?

Słucham rapu, ale czasem lubię posłuchać jakieś wolniejszej nuty.

Co się inspiruje do pisania postów?

No też chyba wiadome, że Igrzyska.

Ulubiony rodzaj opowiadań/ książek?

Fantasty bądź przygodowe.

Osoby, które nominuje :

1. http://anioly-nie-gryza.blogspot.com/2013/02/xviii.html
2.http://scars-future.blogspot.com/
3.http://katiaopowiadaniaxx.blogspot.co.uk/
4.http://tak-trudno.blogspot.com/
5.http://letsdosomeairxx.blogspot.com/
6. http://marta51.blogspot.com/
7.http://sourlie.blogspot.com/
8.http://katiaopowiadaniaxx.blogspot.co.uk/
9. the-sky-full-of-stars.blogspot.com
10http://gaga-my-idol.blogspot.com/
11.http://my-world-lol.blogspot.com/

Moje pytania:

1.Co się skłoniło do założenie bloga ?

2.Jak długo masz bloga?

3.Ulubiony kolor?

4.Książka czy film?

5.Ulubiona postać z książki?

6. Ulubiony rodzaj książki?

7. Masz rodzeństwo?

8. O czym masz bloga?

9. Co Cię inspiruje?

10. Ulubiona postać z filmu?

11. Ostatnia przeczytana książka ? 




piątek, 22 lutego 2013

Rozdział 1

  Przekręcam się z boku na bok- tak - myślę sobie. - Dzisiaj nie usnę -ta noc powtarza się co roku, zawsze przed dożynkami.
- Śpisz? - szeptem pytam mojego starszego brata- Lukasa. Dzielimy razem pokój, iż nasz dom jest bardzo mały. Tym się w ogóle nie przejmuję, nie przeszkadza mi to. Mieszkanie jest na tyle przytulne, że nie zamieniłabym go na żadne inne.
- Nie- odpowiada stanowczym tonem.
- Co się stanie jeśli mnie wybiorą?-mój głos wyraźnie drży, na tą myśl.
- Nic się nie stanie, będziesz musiała walczyć- oznajmia obojętnym głosem, tym samym kończąc naszą krótką rozmowę.
- Dzięki za pocieszenie- pomyślałam.
Mieszkam w państwie Panem, które składa się z dwunastu dystryktów ze stolicą w Kapitolu. Co roku organizowane są Igrzyska na śmierci i życie. Powstały one dlatego, że sześćdziesiąt osiem lat temu wybuchło powstanie, nie wiem za wiele o nim, iż informacje o nim są utajnione. Wiem tylko, że podczas rebelii, unicestwiono trzynasty nie istniejący już dystrykt. Z powodu buntu są organizowane Igrzyska, aby pokazać mieszkańcom dystryktów, jaką władzę ma rządzący państwem Prezydent Snow. U mnie w Czwartym Dystrykcie, często pojawiają się ochotnicy, gotowi walczyć i umierać dla chwały. Mój brat do takich osób się zalicza. Umięśniony, silny, wysoki.. Idealny trybut.  Nie raz słyszałam jak rozmawiał z kolegami, że się zgłosi, aby osiągnąć swój wymarzony cel, jakim jest wygrana. Nigdy tego nie rozumiałam, bo przecież jak można się zgłosić na pewną śmierć?  No może w jego przypadku miałby jakieś szanse. Ale ja? Ani nie jestem silna ani wysoka, przeciętna dziewczyna. Jedyna w czym jestem dobra to biegi, nikt mi w tym nie dorównuje. Żałosna jestem.. Tym nie wygrałabym Igrzysk. Od pewnego czasu próbowałam się przygotować. Trenowałam walki wręcz, strzelałam z łuku, z procy, rzucałam nożami. To ostatnie wychodziło mi w sumie najlepiej, lecz i tak nigdy nie udało mi się  rzucić w środek tarczy. W sumie co ja od siebie oczekuje, że w wieku piętnastu lat, będę wszystko perfekcyjnie robiła?! I z tą myślą dopada mnie sen..
Wszędzie otaczają mnie ruiny. Czuję nie pokój... Nagle pojawia się on... Teraz już wiem, że umrę. Biegnę przed siebie .. Coraz szybciej, szybciej.... Udaje mi się.. Zniknął, spokojnie mogę złapać oddech.
- Julites wstawaj ! -słyszę wrzaski mamy dobiegające z kuchni.
- Już!- wołam. Idę do łazienki i jak nigdy dotąd uważnie się przeglądam w lustrze. Niebieskie duże oczy, kasztanowe długie włosy, wyraziste kości policzkowe, które zawsze są praktycznie lekko zaróżowione, pełne delikatnie czerwone usta.
- Nie jest tak źle- myślę. Z wieszaka zdejmuję moją ulubioną kremową sukienką. Rozczesuje włosy i zaplatam je w prosty warkocz. Po nałożeniu mojego talizmanu w postaci naszyjnika ze złotą lilią. Idę do kuchni, zjeść porządne śniadanie. Czekam tam już na mnie Carline, moja najlepsza przyjaciółka. W moim domu jest traktowana jak członek rodziny, przyjaźnimy się ze sobą od dzieciństwa. Zawsze mi pomaga w trudnych sytuacjach. Bez niej nie dałabym sobie rady, na jej widok od razu się uśmiecham.
- Hej śpiochu- uśmiecha się ochoczo dziewczyna.
- Cześć - odpowiadam radośnie i siadam obok niej.
- Matey pytał o ciebie, mijałam go akurat jak wchodziłam do piekarni- mówi Carline zajadając się kanapkami.
- Co chciał?- pytam nalewając sobie do szklanki gorącej herbaty.
- Porozmawiać, skarżył się, że ostatnio nie masz dla niego czasu.- Fakt- myślę sobie- moje przygotowania do Igrzysk, chodź z marnym skutkiem, przez pewien czas pochłaniały mnie dogłębnie.
- Może znajdę go jeszcze przed dożynkami- mówię. Po zjedzeniu masy kanapek, wyruszam na plaże , aby porozmawiać z Matey'em. Zawsze się tam spotykaliśmy, mam wiele dobrych wspomnień związanych z tym miejscem. Niestety nie zastaję go na plaży.
- Szkoda- myślę. Chciałam go przeprosić za moje ostatnie głupie zachowanie, ale no cóż nie będzie mi to dane. Nie zamierzam stąd tak szybko odchodzić, napawam się widokiem na morze. Kto wie czy je jeszcze ujrzę. Jest ono takie wyjątkowo dziś spokojne, fale rytmicznie uderzają o brzeg, wydając charakterystyczny dźwięk. Słońce mocno dopisuję przyjemnie ogrzewając mi twarz, najchętniej zostałabym tu cały dzień. Po jakimś czasie, uświadamiam sobie, że czas wracać. Droga powrotna zajmuję mi mało czas, już po kilku minutach jestem na swojej ulicy. Zauważam mamę wychodzącą z domu, ubrana jest  w swoją odświętną niebieską sukienkę, a jej złociste włosy prowadzone są przez panujący wiatr.  Podbiegam do niej, wołając:
- Gdzie idziesz?
- Muszę się trochę przewietrzyć - odpowiada wyraźnie czymś zaniepokojona.
- Coś się stało? - nie pewnie pytam.
- Boję się o was. O ciebie i Lukasa, nie chcę was stracić- mówiąc to, mocno mnie przytula. A potem szepce mi do ucha :
- Kocham cię, pamiętaj o tym- mocno się zdziwiłam. Gdyż moje relacje z mamą są różne. Mój charakter jest dość trudny, więc w sumie się nie dziwie, czemu tak często się kłócimy. Ale nie zważając na to, opowiadam:
- Ja ciebie też mamo -powiedziawszy to, wyszedł z domu tata z Lukasem i w ciszy udajemy się na plac sprawiedliwości. Po zgłoszeniu swoje obecności, staje z innymi piętnastolatkami. Próbując zebrać myśli, rozglądam się po placu. Wszędzie po ustawiana są kamery, pełno jest Strażników Pokoju, a przede mną stoi ogromna scena na której są dwie duże kule. Jednej z nich jest staranie napisane Julites Crebs. Po 5 minutach na scenę wchodzi burmistrz, zwycięscy z naszego dystryktu. No i ona... Brites Nikktes, opiekunka czwórki. Jak zwykle ubrana jak jakaś kosmitka. Ma na sobie wymyślną żółtą sukienkę i w tym samym kolorze dobraną perukę. Ubranie to jeszcze nic w porównaniu z jej makijażem, jasno niebieskie cienie do tego zielone usta. Nie wliczają, że całe jej ciało jest pokryte toną pomarańczowo pudru. Śmiem twierdzić, że nie ma w niej nic naturalnego.
Idiotka. Przyjeżdża tu tylko raz do roku na dożynki aby zabrać ze sobą dwóję trybutów do Kapitolu. 
Lecz dopiero teraz sobie uświadomiłam co to oznacza.
Oznacza to początek koszmaru.
__________________________________________________________________________________
Dziękuje za szablon z "zaczarowanych szablonów"
Rozdziały myślę, będę dodawała tak co tydzień. 
Mój pierwszy blog, post i wgl. Wiem, że pewnie dziwnie pisze. No ale to już zależy od waszych gustów i upodobań czekam na komentarze :)

Prolog


Nie rozumiem czemu spotyka mnie taki los. Nikomu nie zawiniłam.
Chciałabym cofnąć czas.  
Nikt nie zasługuje na takie piekło- pomyślałam zamykając oczy, uciekając od wszystkiego.
                                                              ~~~~~~~~~~~~~~

Bunt.
Od tego się zaczęło.
Słyszałam wiele historii na ten temat.
Kapitol w zemście za to, urządza Igrzyska Śmierci. Co roku umiera 23 osoby, po to aby mieli satysfakcje, że niszczą nam życie..
Nigdy tego nie zrozumiem, lecz czuje, że tym razem to ja będę reprezentować dystrykt Czwarty 

Serdecznie polecam