środa, 17 lipca 2013

Rozdział 8

 Przepraszam za nieobecność, postaram się nadrobić. Mam już napisane wiele rozdziałów, lecz nie mam czasu. Podoba się Wam ta grafika czy ją zmienić? Jeśli tak to potrzebuje kogoś, kto mi pomoże przy szablonie.
Zostawiam Was z tym rozdziałem i czekam na Wasze komentarze.


___________________________________________________________
Ruszam prosto do swojego pokoju muszę trochę odpocząć. Rozmyślam o tym co mnie czeka. Mam ogromne szansę wygrać, ale z jednej strony czy wytrzymam to psychicznie? Będę musiała zabijać ludzi, a oni przecież nie są niczemu winni tak jak ja, ale z drugiej strony jeśli ja ich nie zabiję to oni z całą pewnością mnie pozbawią życia.
- Muszę być silna - powtarzam sobie, jestem na to gotowa. Nie wiem czy oszukuję samą siebie, ale muszę w to wierzyć. Wykąpana kładę się do łóżka, staram się odpocząć, lecz przeszkadzają mi dobiegające wrzaski opiekunki.
- Julites chodź na kolację ! - woła Brites
- Nie jestem głodna! - odpowiadam.
Tak na prawdę to jestem, ale jakoś nie mam ochoty iść tam i bezsensu opowiadać jak to super poszło mi na treningu. Dlatego zamawiam sobie do pokoju dużą porcję kurczaka z ryżem. Delektuję się wybornym smakiem smakiem soczystego mięsa, a następnie na deser zajadam się musem truskawkowym. Po kolacji siadam na parapecie i obserwuję tętniący życiem Kapitol. Patrzę na ludzi, którzy nie mają praktycznie żadnych zmartwień, no może z wyjątkiem jak tu się ubrać. Nie muszę oni zabijać ani przeżywać koszmaru jakim są Igrzyska. Zazdroszczę im tego, że nie muszą martwic tym co będzie jutro.
- Myśl o czymś innym- mówię sama do siebie. Teraz moje myśli kierują się ku rodzinie. Zastanawiam się co robią, jak sobie radzą beze mnie. Tak bardzo pragnę ich zobaczyć, chociaż na chwilę. Chcę przytulic mamę, porozmawiać z Carline, znowu pójść nad morze z Mateyem... Tak bardzo za nim tęsknie, przy nim zawsze czułam się bezpieczna. Był naprawdę cudownym przyjacielem, nikt nas nie łączyło żadne uczucie, traktowaliśmy siebie jak rodzeństwo, które zawsze może na siebie liczyć. Pamiętam naszą ostatnią rozmowę przed dożynkami.
 Siedziałam wtedy jak zwykle na plaży, patrząc w dal. Po chwili przyszedł do mnie Matey, jak zwykle był uśmiechnięty zawsze to w nim podziwiałam tą pogodą ducha mimo to, że nie powodziło się jego rodzinie.
- Nie myśl o tym- powiedział, od razu wiedział co mnie trapi. 
- Próbuje, ale to jest silniejsze ode mnie- odparłam, przesypując dłonią ciepły piasek.
- Nie ma co się martwić na zapas, uwierz mi. Jeśli taki los będzie mi albo tobie pisany to nic tego nie zmieni- mówi przyglądając mi się uważnie.
- Los, dlaczego ja muszę tu żyć? Dlaczego świat taki jest?- odpowiadam zdenerwowana  
- Nic tego nie zmieni- powtarza się- tak musi być 
- Cholera, dlaczego ty jesteś taki spokojny ?!- wybucham
- Juli, ja już się z tym pogodziłem. Moja złość, nie sporawi, że świat stanie się lepszy a wręcz przeciwnie mi zaszkodzi. Sama dobrze wiesz, jak ostatnio potraktowali Dziką Els.
- Wiem- Dzika Els, była młodą kobietą miała może około 20 lat. Straciła brata w Igrzyskach i od tego agresywna, w sumie zawsze taka była, lecz po stracie brata nasiliła się jej. Pewnego razu wybiegła na rynek, gdzie najwięcej jest strażników i zaczęła wydzierać się wniebogłosy jak nienawidzi Kapitolu. Strażnicy zareagowali od razu, jeden z nich szarpnął ją za włosy od tyłu a dwaj pozostali trzymali mocno za ręce, próbując ją obezwładnić, iż była strasznie silna.
- Uwaga!- krzyczy jeden ze strażników- tak kończą, osoby zakłócające spokój- mówiąc to strzelił jej prosto w głowę. Widziałam tą sytuacje bardzo dobrze, gdyż akurat przechodziłam.
Otrząsnęłam się z zamyślenia akurat gdy objął mnie Matey.
- Nie ważne co się stanie, cieszmy się chwilą- uśmiechnął się
Poczułam, że do moich oczu napływają łzy. Nie. Muszę być twarda i ocieram oczy, nie mogę sobie pozwolić na rozczulanie nad sobą.
- Pomyśl o czymś innym- mówię do siebie w duchu. Od razu nasuwa mi się dzisiejszy dzień. Cieszę się, że udało mi zawszeć sojusz, będzie trochę łatwiej na początku tych całych Igrzysk. Mój spokój jak zwykle zakłóca Finnick, który wparował do mojego pokoju
 - Puka się ! - syczę, wychodzi ponownie, tym razem zapukał- ale ty jesteś irytujący. - mówię, spoglądając na jego roześmianą twarz.
- Jak tam ci poszło?- pyta, nie odpowiadam mu, jakoś nie mam ochoty na niczyje towarzystwo.
- Coś się dzieje?
- Nie, no coś ty -odpowiadam z wymuszonym uśmiechem.
- To czemu cię nie chciałaś zjeść z nami kolacji ? - dopytuję się
- Bo nie jestem głodna? - ironizuję
- To ten kurczak sam się zjadł ? - wskazuję na pozostałości po kolacji.
- Od daj mi spokój, idź poszukaj wrażeń gdzie indziej- pokazuję na drzwi.
- Jak powiesz co się dzieje- upiera się.
- No to nie ty jedziesz na Igrzyska, to nie ty będziesz musiał zabijać, to nie ty będziesz musiał walczyć, to nie ty umrzesz na arenie- wykrzykuję mu to wszystko ze złości.
- Nie umrzesz- mówi cicho-a poza tym nie zapominaj, że ja też przechodziłem przez to.
- Tak tyle, że ty żyjesz! - krzyczę- a ja umrę po kilku dniach.
- Julites, ale ty dramatyzujesz. Po pierwsze nie przesadzaj już, słyszałem, że świetnie sobie radzisz na treningach, każdy cię chwali, po drugie gdybyś była słaba to nie chcieliby z tobą sojuszu. A ty już pierwszego dnia zdobyłaś sprzymierzeńców, po trzecie rozmawiałem z mentorami z jedynki i dwójki są bardzo zadowoleni z waszego paktu. Po czwarte Juli jesteś bardzo uzdolniona  i na pewno zdobędziesz dużo punktów podczas testów. Więc definitywny koniec z użalaniem się nad sobą. - mówi Finnick. Zaskakuję mnie to co powiedział, nie sądziłam, że ma takie zdanie o mnie, lecz nie chce, żeby sobie pomyślał, że dopiął swego, więc mówię:
- Po pierwsze to się nie użalam, tylko taka jest prawda, a po drugie nie praw mi kazań, bo od tego tu nie jesteś.
 Widzę jak przewraca oczami i przez dłużą chwile patrzy mi się głęboko w oczy.
- Wierzę w ciebie - oznajmia i mocno mnie przytula. - pamiętaj o tym - dodaję i wychodzi z mojego pokoju. Lekko zaszokowana kładę się do łóżka. Nie wiem dla czego, miewam takie chwile zwątpienia w swoje własne możliwości, strasznie mnie to irytuje. Lecz po rozmowie z Finnickiem czuję się trochę lepiej, potrzebowałam takiego dobrego słowa, chodź nie do końca są one prawdę to miło takich rzeczy po słuchać.
Nienawidzę, jak mam takie wybuchy, nie wiem co się ostatnio ze mną dzieje. Postanawiam po ćwiczyć trochę, wykonuję serie brzuszków, przysiadów, dokładnie się rozciągam. 
Po kąpieli kładę się do łóżka, czuję się o wiele lepiej. Chwila słabości odeszła w zapomnienie, nie mogę sobie pozwolić na takie zachowanie. Od tej chwili, żadnych płaczu, smutnych wspomnień. Teraz liczy się tylko jedno.
Za wszelką cenę, wygrać Igrzyska.





Serdecznie polecam