-Zapomniałabym, masz to dla ciebie, żeby ci przypominało dom- Niki daje mi mój naszyjnik z lilą, który miałam podczas Dożynek. Ten drobny gest dodaje mi niezwykłej energii do walki o swoje życie. Wkładam go do małej wewnętrznej kieszonki kurtki, żeby był blisko mnie.
Wchodzę do tuby przez chwilę widzę jeszcze stojącą Niki trzymającą uniesione kciuki do góry, lecz teraz jest już tylko ciemność. Czuje świeże powietrze, ale nic nie widzę z pewnością jestem już na arenie. Momentalnie zapalają się pochodnie, które otaczają trybutów stojących na podestach dookoła Rogu Obfitości. Róg jak co roku, to metalową konstrukcją, jest bardzo dobrze oświetlony znajduje się może sto metrów ode mnie. Na pierwszy rzut oka wygląda jakby nic w nim nie było, wytężam wzrok i dostrzegam coś odbijającego blask pochodni, domyślam się, że są tą noże bądź miecze. Uważnie się rozglądam, za mną z tyłu zauważam góry, są bardzo wysokie, reszta areny to chyba pole. Nie wiem. Praktycznie nic nie widzę, mój zasięg wzroku jest bardzo ograniczony przez ciemność.. Jest to dziwne, gdyż Igrzyska były planowane na godzinę czternastą a tu jest noc, to na pewno sprawka organizatorów, myślę.
Wchodzę do tuby przez chwilę widzę jeszcze stojącą Niki trzymającą uniesione kciuki do góry, lecz teraz jest już tylko ciemność. Czuje świeże powietrze, ale nic nie widzę z pewnością jestem już na arenie. Momentalnie zapalają się pochodnie, które otaczają trybutów stojących na podestach dookoła Rogu Obfitości. Róg jak co roku, to metalową konstrukcją, jest bardzo dobrze oświetlony znajduje się może sto metrów ode mnie. Na pierwszy rzut oka wygląda jakby nic w nim nie było, wytężam wzrok i dostrzegam coś odbijającego blask pochodni, domyślam się, że są tą noże bądź miecze. Uważnie się rozglądam, za mną z tyłu zauważam góry, są bardzo wysokie, reszta areny to chyba pole. Nie wiem. Praktycznie nic nie widzę, mój zasięg wzroku jest bardzo ograniczony przez ciemność.. Jest to dziwne, gdyż Igrzyska były planowane na godzinę czternastą a tu jest noc, to na pewno sprawka organizatorów, myślę.
- Panie i panowie sześćdziesiąte siódme Igrzyska uważam za otwarte!- słyszę głos spikera. Pojawił się na ciemnym niebie zegar odmierzający czas do rozpoczęcia.
Sześćdziesiąt sekund...
Muszę biec do rogu zdobyć broń, będę pierwsza, tego jestem pewna.
Pięćdziesiąt sekund...
Karlsa zabiję zaraz jak dobiegnę... Na pewno zdążę.
Trzydzieści sekund...
Uśmiecha do mnie pełna determinacji Nicole.
Dziesięć sekund...
Niech się to już zacznie.
Jedna sekunda...
Słyszę gong, biegnę ile sił w nogach. Ramię w ramię biegnie ze mną jakiś trybut, nie mogę się powstrzymać. Biegnąc rzucam mu się na szyje, skręcając mu kark, tak jak robiłam to podczas treningów. Praktyka zamieniła się w czyny. Pada martwy na ziemie a ja jestem już przy Rogu. Chwytam noże leżące na ziemi i rozglądam się za innymi, nie dostrzegam Karlsa, nie tracąc czasu atakuję innych. Rzucam nożami w tych, którzy próbują jeszcze uciec albo ich śmiertelnie raniłam albo za nie długo zginą wykrwawiając się na śmierć. Pokładam jedną dziewczynę, która próbowała mnie zaatakować, strasznie się miota, ale jestem od niej znacznie silniejsza, automatycznie podrzynam jej gardło. Jej krew tryska mi na twarzy, która od razu zasycha i nie przyjemnie drażni mi skórę, nie mam czasu aby dokładnie to usunąć. Czujnie się rozglądam za Karlsem, lecz teraz przechodzi mi przez myśl, że po prostu uciekł tak jak znaczna część trybutów. Widzę jak Blanca zadaję ciosy jakiemuś chłopakowi a Nicole mocuję się dziewczyną z Siódemki. Nie mogąc na to patrzeć rzucam nożem w stronę siódemki raniąc jej nogę innej możliwości nie było gdyż mogłabym zranić Nicole. Dziewczyna od razu ucieka wyraźnie kulejąc mam nadzieję, że nie długo zginie. Przy Rogu jest już tylko mój sojusz, rzeź trwała bardzo krótko albo mi się tak tylko wydaję.Właśnie przyszli Mick i Will, którzy gonili uciekających trybutów. Plan się zmienił, lecz i tak jestem zadowolona, smuci mnie tylko fakt, że nie zabiłam Karlsa, jestem jednak pewna, że jego śmierć jest tylko kwestią czasu. Przechadzam się licząc ofiary i sprawdzając czy przypadkiem ktoś nie przeżył. Słyszę ochrypłe kaszlnięcie nie daleko mnie, na brzuchu leży zakrwawiona dziewczyna.
Słyszę gong, biegnę ile sił w nogach. Ramię w ramię biegnie ze mną jakiś trybut, nie mogę się powstrzymać. Biegnąc rzucam mu się na szyje, skręcając mu kark, tak jak robiłam to podczas treningów. Praktyka zamieniła się w czyny. Pada martwy na ziemie a ja jestem już przy Rogu. Chwytam noże leżące na ziemi i rozglądam się za innymi, nie dostrzegam Karlsa, nie tracąc czasu atakuję innych. Rzucam nożami w tych, którzy próbują jeszcze uciec albo ich śmiertelnie raniłam albo za nie długo zginą wykrwawiając się na śmierć. Pokładam jedną dziewczynę, która próbowała mnie zaatakować, strasznie się miota, ale jestem od niej znacznie silniejsza, automatycznie podrzynam jej gardło. Jej krew tryska mi na twarzy, która od razu zasycha i nie przyjemnie drażni mi skórę, nie mam czasu aby dokładnie to usunąć. Czujnie się rozglądam za Karlsem, lecz teraz przechodzi mi przez myśl, że po prostu uciekł tak jak znaczna część trybutów. Widzę jak Blanca zadaję ciosy jakiemuś chłopakowi a Nicole mocuję się dziewczyną z Siódemki. Nie mogąc na to patrzeć rzucam nożem w stronę siódemki raniąc jej nogę innej możliwości nie było gdyż mogłabym zranić Nicole. Dziewczyna od razu ucieka wyraźnie kulejąc mam nadzieję, że nie długo zginie. Przy Rogu jest już tylko mój sojusz, rzeź trwała bardzo krótko albo mi się tak tylko wydaję.Właśnie przyszli Mick i Will, którzy gonili uciekających trybutów. Plan się zmienił, lecz i tak jestem zadowolona, smuci mnie tylko fakt, że nie zabiłam Karlsa, jestem jednak pewna, że jego śmierć jest tylko kwestią czasu. Przechadzam się licząc ofiary i sprawdzając czy przypadkiem ktoś nie przeżył. Słyszę ochrypłe kaszlnięcie nie daleko mnie, na brzuchu leży zakrwawiona dziewczyna.
- Nie zabijaj mnie! Błagam!- szepce ostatkiem sił, jej kurtka jest przesiąknięta krwią, zostały jej minuty.
- A co mam zrobić, zagrać z tobą w karty? -śmieję się. Przypominam sobie ostatnie słowa Finnicka mam zrobić show. Biorę ją od tyłu za włosy i rozglądam się za kamerami. Trzymam ją mocno i dobywam noża i zastanawiam się jak tu zadowolić widzów. Przesuwam ostrzem noża po jej policzku, po którym spływają łzy.
- Proszę- słyszę jej cichy głos, po którym zadaję jej śmiertelny cios. Odwracam się i z obojętną miną odchodzę, mam nadzieję, że ta scena się im spodobała. Podchodzę do sojuszników, siadam obok Nicole.
- Proszę- słyszę jej cichy głos, po którym zadaję jej śmiertelny cios. Odwracam się i z obojętną miną odchodzę, mam nadzieję, że ta scena się im spodobała. Podchodzę do sojuszników, siadam obok Nicole.
-Jesteś ranna? - pytam.
- Lekko mnie drasnęła - odpowiada wyraźnie zmęczona.
- Doliczyłam się siedmiu poległych- mówię do reszty.
- Ja z Mike zabiliśmy jeszcze trójkę- odpiera Will.- Oprócz paru drzewek, to mamy tu tylko polanę, nie zaciekawię to widzę.
- Liczę, że górami będzie jakieś jezioro czy chociażby jakaś mała rzeczka- dodaję Mike.
- Liczę, że górami będzie jakieś jezioro czy chociażby jakaś mała rzeczka- dodaję Mike.
- Jest mało jedzenia, kilka bochenków chleba, paczek z suszonymi owocami i bekonem i parę butelek wody. Trzeba zastawić wnyki- oznajmia Blanca.
- A co ze sprzętem?
- Są śpiwory, małe plecaki, bidony, zapałki, jakieś sznurki i pojemniki oraz komplety noży - odpowiada, dzielimy się po równo jedzeniem, przedmiotami i bronią. Każdy z nas liczy na pomoc sponsorów, gdyż z takim asortymentem długo nie przetrwamy.
- A co ze sprzętem?
- Są śpiwory, małe plecaki, bidony, zapałki, jakieś sznurki i pojemniki oraz komplety noży - odpowiada, dzielimy się po równo jedzeniem, przedmiotami i bronią. Każdy z nas liczy na pomoc sponsorów, gdyż z takim asortymentem długo nie przetrwamy.
- Jak trochę odpoczniemy, pójdziemy w teren. Co wy na to? - proponuję, na co moi sojusznicy przystają. Rozpalamy duże ognisko z gałęzi, które są ułożone w głębi Rogu, mamy na nie spore zaopatrzenie. Każdy rozkłada sobie śpiwór, blisko ognia. Jest na prawdę bardzo zimno, do tego wiatr jest dość silny, już mam całe popękane dłonie i usta. Zeschnięta krew dziewczyny strasznie mi przeszkadza, lecz nie mam sumienia marnować na to wody, której i tak mamy mało. Staram się wydrapać ją, lecz z marnym skutkiem. W swoim plecaku mam trochę pożywienia, nie wiem czy zjeść coś teraz, czy poczekać na jakieś łupy. Ostatecznie głód zwycięża i łamię sobie kawałek chleba. Staram się nim delektować, przeżuwać dokładnie każdy kęs, ale jest taki pyszny, że trudno mi to przychodzi. Rozglądam się dookoła, zastanawiając się jak daleko są już zbiegli trybuci i gdzie się ukryli, przecież na polanie trudno o kryjówkę, doliczając jeszcze do tego zimno i braku możliwości rozpalenie ogniska, chyba, że ktoś jest samobójcą i pokusiłby się na taki krok. Byłabym mu za to ogromnie wdzięczna. Ciekawe jakie atrakcje, urządzą nam organizatorzy. Co w tym roku dla nas przygotowali? Tego nie wiem, ale z pewnością się dowiem kiedy w niewystarczającym tępię będziemy się zabijać.
- Nie wydaję się wam to dziwne, że zastajemy arenę nocą?- pyta Nicole, leżąca już w śpiworze parząca w niebo. Również spoglądam w niebo, jest ciemne, bez żadnej gwiazdy czy chmury.
- Do czego zmierzasz? - odpowiada pytaniem na pytanie leżąca na plecach Blanca.
- Że na tej arenie nie zastaniemy dnia- odpowiadam za nią.
_______________________________________________________________
Witajcie!
Arena! Ciemna, zimna i przesiąknięta krwią trybutów. Może nie koniecznie moim konikiem są opisy, ale mam nadzieję, że wyobraziliście sobie mniej więcej ją.
Hmmmmm za niedługo Wigilia i to jest właśnie taki prezent ode mnie dla Was w postaci tego rozdziału.
Chciałabym również życzyć Wam wszystkiego co najlepsze, spełnienia marzeń i czego sobie tam chcecie. ;d
Ja swoją przygodę z Igrzyskami właśnie zaczęłam w Wigilie, kiedy pod choinkę dostałam pierwszą część trylogii i były to dla mnie najlepsze święta! ;)
Jak ten rok szybko zleciał :o
A no i życzę Wam, aby rok 2014 był znacznie lepszy od tego, żebyście byli zawsze uśmiechnięci i pozytywnie nastawieni do życia.
Myślę, że rozdział pojawi się już po nowym roku. ;>
Pozdrawiam cieplutko.
_______________________________________________________________
Witajcie!
Arena! Ciemna, zimna i przesiąknięta krwią trybutów. Może nie koniecznie moim konikiem są opisy, ale mam nadzieję, że wyobraziliście sobie mniej więcej ją.
Hmmmmm za niedługo Wigilia i to jest właśnie taki prezent ode mnie dla Was w postaci tego rozdziału.
Chciałabym również życzyć Wam wszystkiego co najlepsze, spełnienia marzeń i czego sobie tam chcecie. ;d
Ja swoją przygodę z Igrzyskami właśnie zaczęłam w Wigilie, kiedy pod choinkę dostałam pierwszą część trylogii i były to dla mnie najlepsze święta! ;)
Jak ten rok szybko zleciał :o
A no i życzę Wam, aby rok 2014 był znacznie lepszy od tego, żebyście byli zawsze uśmiechnięci i pozytywnie nastawieni do życia.
Myślę, że rozdział pojawi się już po nowym roku. ;>
Pozdrawiam cieplutko.