piątek, 22 lutego 2013

Rozdział 1

  Przekręcam się z boku na bok- tak - myślę sobie. - Dzisiaj nie usnę -ta noc powtarza się co roku, zawsze przed dożynkami.
- Śpisz? - szeptem pytam mojego starszego brata- Lukasa. Dzielimy razem pokój, iż nasz dom jest bardzo mały. Tym się w ogóle nie przejmuję, nie przeszkadza mi to. Mieszkanie jest na tyle przytulne, że nie zamieniłabym go na żadne inne.
- Nie- odpowiada stanowczym tonem.
- Co się stanie jeśli mnie wybiorą?-mój głos wyraźnie drży, na tą myśl.
- Nic się nie stanie, będziesz musiała walczyć- oznajmia obojętnym głosem, tym samym kończąc naszą krótką rozmowę.
- Dzięki za pocieszenie- pomyślałam.
Mieszkam w państwie Panem, które składa się z dwunastu dystryktów ze stolicą w Kapitolu. Co roku organizowane są Igrzyska na śmierci i życie. Powstały one dlatego, że sześćdziesiąt osiem lat temu wybuchło powstanie, nie wiem za wiele o nim, iż informacje o nim są utajnione. Wiem tylko, że podczas rebelii, unicestwiono trzynasty nie istniejący już dystrykt. Z powodu buntu są organizowane Igrzyska, aby pokazać mieszkańcom dystryktów, jaką władzę ma rządzący państwem Prezydent Snow. U mnie w Czwartym Dystrykcie, często pojawiają się ochotnicy, gotowi walczyć i umierać dla chwały. Mój brat do takich osób się zalicza. Umięśniony, silny, wysoki.. Idealny trybut.  Nie raz słyszałam jak rozmawiał z kolegami, że się zgłosi, aby osiągnąć swój wymarzony cel, jakim jest wygrana. Nigdy tego nie rozumiałam, bo przecież jak można się zgłosić na pewną śmierć?  No może w jego przypadku miałby jakieś szanse. Ale ja? Ani nie jestem silna ani wysoka, przeciętna dziewczyna. Jedyna w czym jestem dobra to biegi, nikt mi w tym nie dorównuje. Żałosna jestem.. Tym nie wygrałabym Igrzysk. Od pewnego czasu próbowałam się przygotować. Trenowałam walki wręcz, strzelałam z łuku, z procy, rzucałam nożami. To ostatnie wychodziło mi w sumie najlepiej, lecz i tak nigdy nie udało mi się  rzucić w środek tarczy. W sumie co ja od siebie oczekuje, że w wieku piętnastu lat, będę wszystko perfekcyjnie robiła?! I z tą myślą dopada mnie sen..
Wszędzie otaczają mnie ruiny. Czuję nie pokój... Nagle pojawia się on... Teraz już wiem, że umrę. Biegnę przed siebie .. Coraz szybciej, szybciej.... Udaje mi się.. Zniknął, spokojnie mogę złapać oddech.
- Julites wstawaj ! -słyszę wrzaski mamy dobiegające z kuchni.
- Już!- wołam. Idę do łazienki i jak nigdy dotąd uważnie się przeglądam w lustrze. Niebieskie duże oczy, kasztanowe długie włosy, wyraziste kości policzkowe, które zawsze są praktycznie lekko zaróżowione, pełne delikatnie czerwone usta.
- Nie jest tak źle- myślę. Z wieszaka zdejmuję moją ulubioną kremową sukienką. Rozczesuje włosy i zaplatam je w prosty warkocz. Po nałożeniu mojego talizmanu w postaci naszyjnika ze złotą lilią. Idę do kuchni, zjeść porządne śniadanie. Czekam tam już na mnie Carline, moja najlepsza przyjaciółka. W moim domu jest traktowana jak członek rodziny, przyjaźnimy się ze sobą od dzieciństwa. Zawsze mi pomaga w trudnych sytuacjach. Bez niej nie dałabym sobie rady, na jej widok od razu się uśmiecham.
- Hej śpiochu- uśmiecha się ochoczo dziewczyna.
- Cześć - odpowiadam radośnie i siadam obok niej.
- Matey pytał o ciebie, mijałam go akurat jak wchodziłam do piekarni- mówi Carline zajadając się kanapkami.
- Co chciał?- pytam nalewając sobie do szklanki gorącej herbaty.
- Porozmawiać, skarżył się, że ostatnio nie masz dla niego czasu.- Fakt- myślę sobie- moje przygotowania do Igrzysk, chodź z marnym skutkiem, przez pewien czas pochłaniały mnie dogłębnie.
- Może znajdę go jeszcze przed dożynkami- mówię. Po zjedzeniu masy kanapek, wyruszam na plaże , aby porozmawiać z Matey'em. Zawsze się tam spotykaliśmy, mam wiele dobrych wspomnień związanych z tym miejscem. Niestety nie zastaję go na plaży.
- Szkoda- myślę. Chciałam go przeprosić za moje ostatnie głupie zachowanie, ale no cóż nie będzie mi to dane. Nie zamierzam stąd tak szybko odchodzić, napawam się widokiem na morze. Kto wie czy je jeszcze ujrzę. Jest ono takie wyjątkowo dziś spokojne, fale rytmicznie uderzają o brzeg, wydając charakterystyczny dźwięk. Słońce mocno dopisuję przyjemnie ogrzewając mi twarz, najchętniej zostałabym tu cały dzień. Po jakimś czasie, uświadamiam sobie, że czas wracać. Droga powrotna zajmuję mi mało czas, już po kilku minutach jestem na swojej ulicy. Zauważam mamę wychodzącą z domu, ubrana jest  w swoją odświętną niebieską sukienkę, a jej złociste włosy prowadzone są przez panujący wiatr.  Podbiegam do niej, wołając:
- Gdzie idziesz?
- Muszę się trochę przewietrzyć - odpowiada wyraźnie czymś zaniepokojona.
- Coś się stało? - nie pewnie pytam.
- Boję się o was. O ciebie i Lukasa, nie chcę was stracić- mówiąc to, mocno mnie przytula. A potem szepce mi do ucha :
- Kocham cię, pamiętaj o tym- mocno się zdziwiłam. Gdyż moje relacje z mamą są różne. Mój charakter jest dość trudny, więc w sumie się nie dziwie, czemu tak często się kłócimy. Ale nie zważając na to, opowiadam:
- Ja ciebie też mamo -powiedziawszy to, wyszedł z domu tata z Lukasem i w ciszy udajemy się na plac sprawiedliwości. Po zgłoszeniu swoje obecności, staje z innymi piętnastolatkami. Próbując zebrać myśli, rozglądam się po placu. Wszędzie po ustawiana są kamery, pełno jest Strażników Pokoju, a przede mną stoi ogromna scena na której są dwie duże kule. Jednej z nich jest staranie napisane Julites Crebs. Po 5 minutach na scenę wchodzi burmistrz, zwycięscy z naszego dystryktu. No i ona... Brites Nikktes, opiekunka czwórki. Jak zwykle ubrana jak jakaś kosmitka. Ma na sobie wymyślną żółtą sukienkę i w tym samym kolorze dobraną perukę. Ubranie to jeszcze nic w porównaniu z jej makijażem, jasno niebieskie cienie do tego zielone usta. Nie wliczają, że całe jej ciało jest pokryte toną pomarańczowo pudru. Śmiem twierdzić, że nie ma w niej nic naturalnego.
Idiotka. Przyjeżdża tu tylko raz do roku na dożynki aby zabrać ze sobą dwóję trybutów do Kapitolu. 
Lecz dopiero teraz sobie uświadomiłam co to oznacza.
Oznacza to początek koszmaru.
__________________________________________________________________________________
Dziękuje za szablon z "zaczarowanych szablonów"
Rozdziały myślę, będę dodawała tak co tydzień. 
Mój pierwszy blog, post i wgl. Wiem, że pewnie dziwnie pisze. No ale to już zależy od waszych gustów i upodobań czekam na komentarze :)

16 komentarzy:

  1. Zaczyna się całkiem ciekawie. Jest sporo błędów, szczególnie lierówek, ale całość bardzo przyjemnie się czyta. Pisz dalej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyjemnie się czyta. Czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Prolog był krótki, ale zachęcający do dalszego czytania, więc zerknęłam na rozdział. Ogólnie rzecz biorąc jest w porządku. Często brakuje Ci przecinków, zastępujesz je kropkami, a do tego siada interpunkcja dialogów. Zdarzają się powtórzenia, ale jeśli jeszcze raz przeczytasz rozdział na pewno je wychwycisz.
    Co do fabuły to zapowiada się interesująco. Nie mam pojęcia, co zrobisz z Julites - wrzucisz ją na arenę, a może pozwolisz, żeby ktoś ją zastąpił. A może będzie musiała walczyć z bratem? ;3 Do tego dochodzi jeszcze ten chłopak, którym tak się przejęła...
    Daj znać jak dodasz coś nowego! ;)
    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuje. Brakowało mi takiej opinii. ;>

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej nominuję cię do Liebster Award : ) Więcej info na moim blogu
    http://julus-world.blogspot.com/p/nominacie.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Opowiadanie bardzo fajnie się zaczyna. Naprawdę nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. ;) Co do błędów to nic nie piszę, bo sama nie jestem lepsza. :D W sumie zauważyłam tylko jeden, a i tak jestem ślepa w takich rzeczach. (;
    Życzę dużo weny i chęci do pisania. *u*

    Pozdrawiam,
    Forevertogether.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps. Dodam cię do ulubionych na moim blogu. ;)
      http://forevertogetherhgdm.blogspot.com/

      Usuń
    2. Heheh dziękuje :)) Ja również dodam

      Usuń
  7. Bardzo ciekawa historia, interesująco się zaczyna. Wyłapałam kilka błędów, ale ogółem bardzo mi się podoba.
    Zapraszam także do mnie na http://happy-hunger-games-cece.blogspot.com/
    Pozdrawiam,
    Cece.

    OdpowiedzUsuń
  8. O, fanfiction Igrzysk Śmierci. Też lubię tą serię. Ciekawy pomysł, nieźle się czyta. Zaczyna się bardzo interesująco:-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawie się zapowiada:). Twój blog poleciła mi koleżanka i nie byłam pewna, o czym to jest. Ale teraz widzę, że dobrze zrobiłam, że tu zajrzałam :). Pisz dalej, a będzie jeszcze lepiej! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nieźle jak na razie. Bardzo przeszkadza mi jedna sprawa. Zamiast "ponieważ" piszesz "iż". Poza tym jest całkiem w porządku.

    OdpowiedzUsuń

Jestem ciekawa Waszej opinie, więc proszę o komentarze.

Serdecznie polecam