- Witajcie, witajcie, witajcie ! - szczebiocze Brites, tym swoim wymyślnym akcentem.- Wesołych Igrzysk i niech los zawsze wam sprzyja ! - kontynuuje. Następnie pokazuje nam film z Kapitolu. O tym, że więcej państwo nie dopuści do buntu i za wolność trzeba surowo zapłacić.
-Jaką tam wolność - myślę. Jak wysyłają nas na Igrzyska, po to aby dzieci się po zabiały, kontrolują nasze życie, surowo każą za złamanie chodź jednej z zasad, które są destrukcyjnie nadzorowane przez władze. Rzygać mi chcę na tą całą ich "dobroć". Po irytowana rozglądam się wśród tłumu. Dostrzegam Matey'a, uśmiecha się do mnie, poczułam się trochę lepiej, ale akurat w tym momencie Brites oznajmia, że czas na losowanie trybutów na sześćdziesiąte siódmą edycję Igrzysk. Czuję jak serce szybciej mi bije...
- Panie mają pierwszeństwo ! - oznajmia i następnie miesza ręką w kuli.
- Jest dobrze, dobrze.. - próbuję się opanować- nie, nic nie jest...- czas jakby się zatrzymał, sekundy trwają jakby wieczność, czuję jak zimny pot otula moje ciało, każdy z moich mięśni jest spięty. Unoszę głowę do góry, prosząc aby się to skończyło, chcę już do domu..
- Julites Crebs ! - woła wesoło. - Gdzie jesteś kochana? - pyta i rozgląda się wśród tłumu. Dopada mnie straszna panika.
-Od tej pory musisz grać - uspokajam się w myślach. Przybieram minę obojętnej i znudzonej tą całą sytuacją póki mnie jeszcze kamery nie pokazały na wielkich ekranach. A potem w otoczeniu strażników idę na scenę.
- Są jacyś ochotnicy?- pyta. Czemu akurat teraz nikt nie chce się zgłosić, jest tyle osiemnastoletnich dobrze wyszkolonych dziewczyn, czemu tego nie zrobią? Czemu.. Nikt się nie zgłasza, pewnie każdy stwierdził, że ja jak inne moje rówieśniczki, jestem idealnie przygotowana., więc nie ma sensu się poświęcać. Teraz już nie ma wyboru, nic się nie zmieni. Jadę na Igrzyska.
- Cóż, teraz czas na panów - mówi i ponownie losuje w kolejnej kuli.
- Karl Pireson!- woła. Ha. Jak to dobrze, że to on. Akurat on na taki los zasługuje. Cieszę się będę miała okazję zmierzyć się z nim na arenie, od dziecka go nienawidziłam. Wiele razy mnie obrażał przed innymi, raz mnie nawet pobił, tylko dlatego, że nie zeszłam mu z drogi. Pamiętam jak dziś, gdy Matey stanął w mojej obronie. Właśnie w ten sposób się poznaliśmy i od tego czasu byliśmy nie rozłączni . Idealnie czuliśmy się w swoim towarzystwie. Z zamyślenia wyrywa mnie Brites, która każę nam uścisnąć sobie dłonie. Z pogardą spoglądam w jego przestraszone oczy.
- Oh jakie to smutne, stracił swoją całą pewność siebie- myślę. Niech wie, że zginie z mojej ręki. Nie zawaham się użyć, noża jak będę miała pierwszą lepszą szanse aby to zrobić podczas gry. Ta myśl trochę poprawia mi stan ducha.
- Oto nasi trybuci, którzy z dumą będą reprezentować dystrykt Czwarty! - mówi radośnie opiekunka. Czuje czyjeś dłonie na plecach, to strażnicy. Prowadzą nas do Pałacu Sprawiedliwości. Gdzie będziemy mieli chwile na pożegnanie z bliskimi. Zaprowadzają mnie do pokoju, gdzie stoją dwie skórzane czarne kanapy i jeden mały fotel, a wszystkie dodatki są idealnie dopasowane. Nie muszę długo czekać, po chwili przychodzą do mnie rodzice z Lukasem.
- Wiedziałam!- krzyczy od progu roztrzęsiona mama.
- Będzie dobrze.. - uspokajam ją. Co za ironia losu, jestem bardziej opanowana od mamy.
- Myślałam, że się zgłosisz albo cię wybiorą nie przeżyłabym gdybyśmy mieli razem walczyć- mówię do Lukasa, który jest wyraźnie zły i smutny zaistniałej sytuacji.
- Przeszło mi to przez myśl, ale nie. Nie zrobiłbym tego, teraz sobie dopiero uświadomiłem co cię czeka- odpowiada, patrząc na mnie uważnie.
- Czeka mnie piekło... - mówię cicho, spuszczając wzrok na podłogę.
- Przestań już, szybko biegasz, zdobędziesz jakąś broń, najlepiej jakby to były noże. Dasz sobie radę mała- mówi Lukas, podbierając mnie na duchu.
- Wiem - staram się odpowiedź pewnym głosem. Aby podbudować trochę mamę, chodź przychodzi mi to trudno. Najchętniej bym się gdzieś zaszyła, żebym mogła w spokoju się wypłakać. Podchodzę do mamy i mocno ją przytulam i tak trwamy do chwili gdy przychodzi strażnik oznajmiając, że już koniec czasu.
- Trzymaj się- mówi cichym głosem tata i całuję mnie w czoło. Następnie wychodzą, długo nie muszę czekać na kolejną osobę. Tym razem jest to Carline.
- Bądź dzielna, możesz wygrać - mówi od progu przyjaciółka, łagodnym tonem patrząc mi w oczy.
- Nie, nie mogę. Będą tam zawodowcy, zawsze ktoś z nich wygrywa - odpieram.
- Zapominasz, że ty też jesteś z zawodowego dystryktu. Będą chcieli zawrzeć z tobą sojusz, zgodzisz się. Będziesz miała w ten sposób większe szanse. Jakoś to będzie Juli - pociesza mnie Carline.
- Zobaczymy - szepce. Mocno mnie przytula i następnie wychodzi ze strażnikiem. Wyglądam przez okno, chcę jeszcze przez chwilę popatrzeć na Czwórkę. Jestem cała roztrzęsiona i tak okropnie chcę mi się płakać. Moje życie może się skończyć za tydzień czy dwa. Tam myśl sprawia, że poczułam się słabo. Mało nie upadłam, lecz ktoś mnie łapie. To Matey.
- Usiądź - mówi ciepłym głosem i prowadzi mnie na kanapę - Będzie dobrze - kontynuuje.
- Matey, ja za niedługo będę martwa. Nic nie jest dobrze, nie dam sobie rady - mówię spoglądając w jego dobre czekoladowe oczy.
- Juli, jesteś silna. Wygraj, zrób to dla rodziny, zrób to dla mnie - odpowiada cicho Matey. Mocno mnie przytula i całuję mnie w policzek. Tak bardzo bym chciała aby Matey posiedział jeszcze ze mną, lecz niestety po chwili wychodzi gdy czas odwiedzin dobiegł końca.
I ponownie zostaję sama.
___________________________________________________________
Rozdział taki sobie, dodaję go z racji tego, że Jennifer dostała Oscara.
Bo ten rozdział zamierzałam dodać w czwartek, no ale macie go dzisiaj.
Komentujcie.
Świetne !
OdpowiedzUsuńBędę tu częściej zaglądać ! ;)
obserwuję ;)
Hyhyhy oki :)
Usuńładny wygląd bloga oraz ciekawy rozdział. :)
OdpowiedzUsuńobserwuje i dziękuje. ;*
http://attka-attkaa.blogspot.com/
Ja również, dziękuje :3
UsuńSłyszałam o oskarze dla Jenifer, brawa dla niej :) Zasłużyła :) Świetny rozdział, oby tak dalej <3 W wolnej chwili zapraszam do mnie na ourloveourpassion.blogspot.com :) Obserwujemy? Chętnie wpadnę tu jeszcze nie raz <33
OdpowiedzUsuńDziękuje :3
OdpowiedzUsuńMasz bardzo zajebisty blog :)
OdpowiedzUsuńRozdział również ciekawy i fascynujący.!
Oby tak dalej ! <3
Oh dziękuje :3
UsuńMega blog <3 również obserwuję :)
OdpowiedzUsuńDzięki :33
UsuńŚwietnie. *.* Chociaż trochę krótkie. xd Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. ;) Życzę dużo weny i chęci do pisania. ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Forevertogether.
No nie wiem czemu, ale wychodzą mi takie krótkie rozdziały. Nie chcę za wiele zdradzać, może dlatego :p
UsuńŚwietny rozdział, w ogóle cały blog *_*
OdpowiedzUsuń+ OBSERWUJEMY ?
http://away4eveer.blogspot.com/
Okiokioki :3 + dziękuje ;)
UsuńSuper :> podoba mi się stosunek Julites do Karla, to: "Ha. Jak to dobrze, że to on" ^_^ czekam na ciąg dalszy
OdpowiedzUsuńI przy okazji nominuję Cię do Liebster Awards :>
Usuńhttp://first-hunger-games.blogspot.com/2013/02/liebster-award.html
Dziękuje dziękuje :))
UsuńPS. Dzięki za dodanie do polecanych :D
UsuńSuper. Bardzo mi się podoba i będę wdzięczna jęsli poinformujesz mnie w komentarzach o kolejnych rozdziałach.
OdpowiedzUsuńA to mój blog: http://igrzyskasmierci-historiapierwsza.blogspot.com/
Spoko spoko, na pewno do Ciebie wpadną :)
UsuńŚwietne *.* obserwuje+ liczę na rewanż ;)nathalyadreams.blogspot.com
OdpowiedzUsuńJa też obserwuję :3 + dzięki :))
UsuńSuperr !! Zaciekawia !
OdpowiedzUsuńObserwujemy? http://mikilove47582.blogspot.com/
Oki ;3
UsuńSuper piszesz ! :)
OdpowiedzUsuńhttp://mybeautifuleveryday.blogspot.com
Hm, Julites jakoś zbyt spokojnie zareagowała na to. I bardzo przewidywalne było to, że to ona zostanie wylosowana. Wiem, wiem, inaczej nie byłoby fabuły, ale i tak... Dodatkowo trochę znielubiłam ją za ten stosunek do Karla. Chce go zabić? Jest aż taką mściwą sadystką?
OdpowiedzUsuńPoza tym, to nawet spoko. Rozdział nieco za krótki:-)
hahahahah XD ja też bym tak zareagowała gdybym tam stała ;p Niech chadziaj płonie !!! Czytam dalej XD
UsuńBardzo mi się spodobała ta powieść. :) Muszę ją przeczytać do końca.
OdpowiedzUsuń