Przepraszam za opóźnienie, ale nie miałam wczoraj dostępu do komputera. Pojawił się nowy szablon, mi się podoba a Wam?
Ja już nie mogę się doczekać premiery " W pierścieniu ognia"? A Wy?
Jest już 10 rozdział, jak ten czas leci. Nie jestem z niego zadowolona, ale ocenę zostawiam Wam.
Życzę miłego czytanie.
~,~
- Może mi się to przyśniło- wmawiam sobie. Bo po co, miałby przychodzić i mi się przyglądać. Jak ja uwielbiam te moje sny. Wiele razy śniły mi się tak realne sny, że potem gdy to opowiadałam, każdy patrzył na mnie jak na wariatkę. Tak na pewno mi się to przyśniło teraz jestem tego pewna, a poza tym Karls bałby się przyjść tutaj do mnie. Z tą myślą odkręcam się na drugi bok otulając się puszystą kołdrą i od razu zasypiam.
Obudziłam się przed południem słońce już wyraźnie górowało i przyjemnie grzało moją twarz. Najchętniej zostałabym cały dzień w łóżku, lecz niestety, dzisiaj są testy. Polegają one na tym, że organizatorzy Igrzysk będą oceniać nasze umiejętności w skali od jednego do dwunastu, jest to bardzo ważne, gdyż zależy od tego ilu zdobędę sponsorów. Wolnym krokiem zmierzam do łazienki, zimną wodą połączoną z płynem o zapachu cytrynowym zmywam dzisiejszy sen.Wykąpana i przebrana w czarny strój na trening idę na dość późne śniadanie. Zastaję tam tylko Karlsa jedzącego sałatkę i czytającego jakąś kolorową ulotkę Kapitolońskiego sklepu. Bez słowa siadam na pikowanym wysokim krześle i nalewam sobie soku pomarańczowego, sącząc go spoglądam na niego spod łba, ale on nawet na mnie nie spojrzy. Modlę się aby w końcu ktoś przyszedł, lecz po chwili ciszy, odzywa się :
- Boisz się testów? - nie mam zamiaru z nim rozmawiać, więc patrzę na niego wymownie i znowu Karls spuszcza wzrok w swój talerz. Gdy chłopak wstaję od stołu mówi:
- Julites ja na prawdę cię przepraszam za wszystko. Jesteśmy teraz w takiej samej sytuacji, moglibyśmy zapomnieć o przeszłości i...- nie daję mu dokończyć, bo wybucham, wstaję i sięgam po nóż, który leżał na blacie i bez zastanowienia przykładam mu do gardła, podpierając go mocno o ścianę.
- Nie obchodzi mnie co uważasz, chciałabym tylko abyś wiedział, że na arenie zginiesz jako pierwszy - mówię łagodnym tonem spoglądając mu głęboko w jego brązowe tęczówki. A następnie spluwam mu prosto w twarz na co on tylko ociera się, nic z tego nie robiąc. Lekceważąc to jeszcze bardziej mnie sprowokował. Uderzam go mocno w brzuch i na koniec moja pieść ląduje na jego garbatym nosie. Od razu robi się w tym miejscu fioletowa plama i zaczyna lecieć krew. Przykłada chusteczkę do nosa i patrzy się zdziwiony na mnie, na co ja tylko się śmieję.
- To tylko przedsmak tego co Cię spotka na arenie - syczę złowrogo, przygotowując się do kolejnego ciosu.
- Co tu się dzieje? Julites! Co ty wyprawiasz?! - krzyczy Finnick, który właśnie przyszedł do salonu, powstrzymując mnie tym od zadania uderzenia.
- Rozmawiam sobie, nie widać ? - pytam arogancko. Widzę jak Karls szybko wychodzi udając, że nic się nie stało, mam ochotę go rozszarpać, ale on szybko znika mi z oczu . Mam nadzieje, że chodź trochę się przestraszył. Niech wie, że ze mną nie ma żartu. Już nie jestem tą samą Julites, którą upokarzał. Teraz to ja się zemszczę tyle, że z gorszym skutkiem. Całe szczęście, że przyszedł mentor, nie wiem co bym mu zrobiła do tego czasu.
- Co to miało znaczyć? - pyta Finnick uważnie lustrując mnie wzrokiem oczekując mojej odpowiedzi.
- Nic miało nie znaczyć, zdenerwował mnie - mówię patrząc w sufit i próbując się opanować.
- Julites, zrozum go...
- Nie, nie zrozumiem! Mnie przez tyle lat nikt nie rozumiał, a poza tym on zasługuję na to ! On zasługuję na taki los! Nie powstrzymasz mnie, rozumiesz ! Nie po tym co mi zrobił ! - krzyczę nerwowo chodząc po jadalni.
- Juli... Usiądź, proszę - odpiera łagodnym tonem chłopak wskazuję mi sofę na której po chwili siadam. Opowiadam mu wszystko, jak się ze mnie naśmiewał, jak z kolegami zawsze mi dokuczał. Pamiętam jak pewnego razu chciał na mnie podnieść rękę, lecz powstrzymał go Matey. Strasznie się bałam Karlsa, był taki okres jak lękałam się wyjść z domu. Najgorsze jest to, że ja nie wiedziałam dlaczego on tak się zachowuję, nic mu nie zrobiłam. Zaczęło się to tak po prostu, gdy nie chciałam mu zejść z drogi. U mnie w czwórce każdy myślał, że jestem twardą dziewczyną, ale tak nie było w głębi duszy siedziała ta wrażliwość i dawała o sobie coraz większe znaki. Zmieniło się dopiero wszystko jak zostałam wylosowana na arenę.
- Nie wiedziałem...- mówi cicho Finnick.
- Gdyby nie pomoc przyjaciół, nie wiem jakbym sobie dała radę- odpieram cicho patrząc w punkt w oddali.
-Nie warto rozdrapywać starych ran, to już przeszłość teraz masz ważniejsze zadania na głowie- doprowadza mnie do trzeźwego myślenia. Ma rację, mam teraz znacznie poważniejsze sprawy.
- Ja to wiem... - wstaję i idę do okna. Nie mogę powstrzymać emocji, wszytko mi się przypomina i budzi to moją jeszcze większa nienawiść. Marzę, po prostu marzę, aby w końcu go zabić aby zapłacił za to wszystko.
- Masz już ze swoim sojuszem taktykę? - pyta Finnick zmieniając temat.
- Tak- odpowiadam obojętnym tonem, już za dwa dni Igrzyska. Czy czuję się przygotowana? Owszem, ta sytuacja z Karlsem dała mi jeszcze więcej siły. Naprawdę musi on być na tyle głupi, że akurat w takich okolicznościach mnie przeprasza. Miał tyle innych okazji aby to zrobić, może myślał, że mu wybaczę i zawrzemy sojusz? Jest już znacznie na to za późno, on nie długo zginie, więc jego przeprosiny nic nie dadzą. Zastanawia mnie jedno co go podkusiło do zaczęcia rozmowy ze mną, może przez te kilka dni sobie wszystko przemyślał? A nawet jeśli to mnie już to nie obchodzi. Na pewno chodź trochę w głębi duszy interesuję mnie jego postawa, ale czy ma to teraz jakieś znaczenie?
- Julites ty mnie w ogóle słuchasz? - wyrywa mnie zamyślenia śmiejący się Finnick.
- Naturalnie- odpieram.
- To o czym teraz mówiłem? - podchodzi do mnie i tak samo jak ja opiera się o parapet, a przy tym delikatnie mnie szturchając.
- No coś o Igrzyskach- czuję jego subtelny zapach perfum, co działa na mnie bardzo kojąco.
- Wyjątkowo ci teraz odpuszczę, gdyż na prawdę bardzo ładnie wyglądałaś gdy byłaś taka zamyślona